„Shock Withdrawal” (Ep)
Selfmadegod Records 2022
Pozwólcie,
że na wstępie o coś zapytam. Lubicie rozpierdol, jaki na swych produkcjach
robią Maruta, Noisear, czy Thrash Metalowy Protest? Widzę, że sporo osób
podnosi prawicę, zatem zakładam, że są na „tak”. No i bardzo dobrze, gdyż to właśnie
głównie do nich, choć oczywiście nie tylko, kierowany jest pierwszy materiał
projektu Shock Withdrawal, w którym to maltretują swe instrumenty muzycy
związani w przeszłości, lub obecnie z wymienionymi powyżej kapelami. Muzyka,
jaką znajdziemy na tym krążku, to zatem energetyczny, wyrywający z buciorów
Grind/Death, który poniewiera w pizdu i nie zamierza pytać o to, czy można. Jeżeli
zatem moi drodzy parafianie macie w pamięci wydawnictwa wymienionych tu na
wstępie zespołów, to wiecie już w zasadzie, czego spodziewać się po materiale,
nad którym się tu wywnętrzam. Trwający niespełna 13 minut „Shock Withdrawal” to
rozpierdalający w chuj, soczysty wybuch brudnej przemocy. Hasło, że tan
materiał niszczy, to zdecydowanie słabe stwierdzenie. To, co prezentuje tu trio
z Juesej, rżnie, morduje, miażdży i rozrywa, a wszystko to robi niesamowicie
skutecznie i produktywnie. No posłuchajcie tylko tej sekcji, która rozpierdala
wszystko w perzynę. Kanonady bębnów są jak szybkostrzelna, ciężka artyleria, a
bas rozrywa wszystko na strzępy, rozrzucając wokół pozostałe szczątki niczym
roztrząsacz obornika. Riffy natomiast są niesamowicie wręcz dynamiczne,
złośliwe, agresywne i tną głęboko, odsłaniając kości. Jeżeli zaś chodzi o
wokale, to to, co wyprawia gardłowy można porównać jedynie do złośliwego,
brutalnego obdzierania ze skóry dla czystej, sadystycznej przyjemności. Jadą
panowie bez srania po krzakach i nie pierdolą się w tańcu. Nieokiełznane niemal
barbarzyństwo tej Ep’ki nie oznacza jednak wcale, że nie odnajdziemy tu ciekawych,
bardziej złożonych niuansów, zaserwowanych nam przez muzyków tej grupy. Uwagę
zwracają choćby charakterystycznie ciosane, grube riffowanie, czy opętańcze,
niekiedy paranoiczne wręcz linie wokalne, które żrą niczym kwas akumulatorowy.
Oczywiście znajdziemy w tych 13 minutach więcej ciekawych, brutalnych
ornamentów, jednak nie będę zdradzał wszystkiego, aby nie odbierać Wam
przyjemności ich odkrywania. Brzmi ten materialik naprawdę tłuściutko, więc
wpierdol spuszcza bardzo konkretny i sponiewierać potrafi. Jak dla mnie,
petarda! Czekam z niecierpliwością na pełny album tych amatorów dźwiękowego
rozłupywania czaszek zza wielkiego bajora.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz