Sacrifizer
„Le Diamand De Lucifer”
Osmose Productions 2022
Trzy
lata trzeba było czekać na nową produkcję francuskiego Sacrifizer. Po całkiem
niezłej epce „La Mort Triomphante” nadszedł wreszcie czas na dużą płytę. No i
dobrze, bo ten kwintet z kraju, gdzie podobno żaby jedzą, ma się całkiem nieźle,
a ich forma nie spada. Podobnie jak na poprzedniej produkcji mamy tutaj do
czynienia ze speed metalem, pędzącym przed siebie bez zbytniego pierdolenia. Ostre
gitary przy akompaniamencie sekcji rytmicznej wycinają cięte riffy, okraszone
niekiedy krótkimi oraz klasycznymi solówkami. Wszystkiemu wtóruje typowy dla
thrashu, z lekko szwabską manierą, wokalista, który momentami zawodzi niczym
Tom Araya. Pierwsze trzy numery zagrane są w czysty speed / thrashowy sposób z
rogami w tle, po czym następuje interludium zatytułowane „The Portal”, które
dosłownie przenosi nas w trochę inne klimaty. Do surowego, dobrze znanego z lat
80. grzania, muzycy zaczynają wplatać mnóstwo elementów power i heavy
metalowych. Robi się delikatniej i melodyjniej. Muzyka nie traci jednak na
prędkości i zaciętości. Jest za to bardziej zabawowo i bez zbędnego nadęcia.
Wyraźnie słychać, że muzycy szczerze bawią się graniem, a grać potrafią. Sprawia
im to również niemałą radość co zaowocowało świetnym staroszkolnym butem w
mordę. Obcowanie z tego typu twórczością, to zawsze wspaniała przyjemność, a
także podróż w przeszłość coraz częściej ostatnio potrzebną w tych
popierdolonych czasach. Tak więc panie i panowie dżinsowe, obszyte naszywkami i
z obowiązkowym ekranem, bezrękawniki na grzbiet i na miasto. Pić piwo, słuchać
muzyki, pogo tańczyć no i oczywiście pozerów po gębach lać!
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz