piątek, 27 maja 2022

Recenzja Sacrifizer „Le Diamand De Lucifer”

 

Sacrifizer

„Le Diamand De Lucifer”

Osmose Productions 2022

Trzy lata trzeba było czekać na nową produkcję francuskiego Sacrifizer. Po całkiem niezłej epce „La Mort Triomphante” nadszedł wreszcie czas na dużą płytę. No i dobrze, bo ten kwintet z kraju, gdzie podobno żaby jedzą, ma się całkiem nieźle, a ich forma nie spada. Podobnie jak na poprzedniej produkcji mamy tutaj do czynienia ze speed metalem, pędzącym przed siebie bez zbytniego pierdolenia. Ostre gitary przy akompaniamencie sekcji rytmicznej wycinają cięte riffy, okraszone niekiedy krótkimi oraz klasycznymi solówkami. Wszystkiemu wtóruje typowy dla thrashu, z lekko szwabską manierą, wokalista, który momentami zawodzi niczym Tom Araya. Pierwsze trzy numery zagrane są w czysty speed / thrashowy sposób z rogami w tle, po czym następuje interludium zatytułowane „The Portal”, które dosłownie przenosi nas w trochę inne klimaty. Do surowego, dobrze znanego z lat 80. grzania, muzycy zaczynają wplatać mnóstwo elementów power i heavy metalowych. Robi się delikatniej i melodyjniej. Muzyka nie traci jednak na prędkości i zaciętości. Jest za to bardziej zabawowo i bez zbędnego nadęcia. Wyraźnie słychać, że muzycy szczerze bawią się graniem, a grać potrafią. Sprawia im to również niemałą radość co zaowocowało świetnym staroszkolnym butem w mordę. Obcowanie z tego typu twórczością, to zawsze wspaniała przyjemność, a także podróż w przeszłość coraz częściej ostatnio potrzebną w tych popierdolonych czasach. Tak więc panie i panowie dżinsowe, obszyte naszywkami i z obowiązkowym ekranem, bezrękawniki na grzbiet i na miasto. Pić piwo, słuchać muzyki, pogo tańczyć no i oczywiście pozerów po gębach lać!

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz