„Affliction”
Northern Silence Productions 2022
Indonezja pod względem muzycznym
kojarzyła mi się praktycznie od zawsze (zapewne
podobnie, jak i większości z Was) ze sceną Brutal Death Metal i zaiste
scena to potężna, która co rusz wypluwa na świat kolejne, miażdżące zespoły.
Ostatnimi jednak czasy metalowa optyka, że się tak mądrze wyrażę, zaczyna się
tam nieco zmieniać i powstaje coraz więcej zespołów, które starają się
eksplorować także inne gatunki ciężkiej muzy. Doskonałym na to przykładem jest
kwintet Finsmoonth, który w tym roku zadebiutował swym pierwszym pełniakiem,
otoczonym opieką i czułością przez Northern
Silence Productions. Jak się już zapewne domyślacie, widząc choćby, jaka
wytwórnia firmuje ten materiał, mamy tu do czynienia z Black Metalem (i to
dobrym), w swej klimatycznej odmianie. Naprawdę ciekawie panowie rzeźbią w tej
materii. Od zawartej tu muzy wieje chłodem, całość posiada melancholijny,
chwilami kontemplacyjny klimat, a wydźwięk poszczególnych wałków jest bez dwóch
zdań niewesoły. Chmurne, tęskne pejzaże dźwiękowe przeplatane są jednak na tym
krążku agresywnym, jadowitym dojebaniem do kotła, jak i elementami umiejętnie
zaczerpniętymi ze stylistyki Post-Black Metalowej, dzięki czemu „Affliction”
nie jest kolejnym, smutnym męczeniem wafla, a ciekawym, zróżnicowanym albumem,
który ma sporo do zaoferowania. Oczywiście, najwięcej znajdą tu dla siebie
maniacy czarnej polewki, co raczej specjalnie dziwić nie powinno. Piątka z
Dżakarty ładnie posklejała bowiem ze sobą wszystkie, niezbędne składniki, w efekcie czego powstał dobry,
konkretny, intensywny krążek, który wysłuchałem ze sporą dozą przyjemności. Po
mojemu, największą robotę robią tu wiosła. Gitarzyści dosyć gęstym ściegiem
szyją gobelin utkany ze stosunkowo melodyjnych, atmosferycznych, ale i
nacechowanych surowością riffów. Klimatu w ich grze, na morgi i hektary, ale
gdy trzeba, to i złowrogo przypierdolić także potrafią. Chłopaki wiosłują doprawdy
zawodowo, a że warsztat mają bardzo dobry, toteż nie boją się wychylić od
czasu, do czasu poza gatunkowe ramy i brzmienia, a przy tym ich gra jest
organiczna, harmonijna i cieszy ucho. Sekcja rytmiczna także jest na poziomie i
nie ustępuje w niczym liniom gitar. Zarówno beczki, jak i bas potrafią zagrać
kreatywnie, dając tej płycie odpowiednie doły i zapewniając niezgorszą moc.
Rasowy scream uzupełnia tę układankę, a delikatna, ledwie w nim wyczuwalna,
depresyjna nuta rozpaczy sprawia, żechwilami można poczuć się, delikatnie rzecz
ujmując, niekomfortowo. Miksem, masteringiem i częściowo też produkcją tego
materiału zajął się Januaryo Hardy (Pure Wrath), więc brzmienie „Affliction”
jest agresywne i szorstkie. Ryo zatroszczył się jednak także i o to, aby każdy
z instrumentów miał wystarczająco dużo przestrzeni, by swobodnie się w niej
poruszać. Nie da się ukryć, że to kolejny, dobry materiał z klimatycznym Black
Metalem, jaki dociera do nas ostatnimi czasy z Indonezji. Fani tego gatunku
powinni niewątpliwie bacznie obserwować tamtejszą scenę, gdyż zapewne spłodzi
ona jeszcze w tym roku niejeden dobry album z atmosferycznym, Czarcim graniem.
A zatem moje drogie Diabły, Indonezja pod lupę.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz