poniedziałek, 23 maja 2022

Recenzja FINSMOONTH „Affliction”

 

FINSMOONTH

„Affliction”

Northern Silence Productions 2022


Indonezja pod względem muzycznym kojarzyła mi się praktycznie od zawsze (zapewne  podobnie, jak i większości z Was) ze sceną Brutal Death Metal i zaiste scena to potężna, która co rusz wypluwa na świat kolejne, miażdżące zespoły. Ostatnimi jednak czasy metalowa optyka, że się tak mądrze wyrażę, zaczyna się tam nieco zmieniać i powstaje coraz więcej zespołów, które starają się eksplorować także inne gatunki ciężkiej muzy. Doskonałym na to przykładem jest kwintet Finsmoonth, który w tym roku zadebiutował swym pierwszym pełniakiem, otoczonym opieką  i czułością przez Northern Silence Productions. Jak się już zapewne domyślacie, widząc choćby, jaka wytwórnia firmuje ten materiał, mamy tu do czynienia z Black Metalem (i to dobrym), w swej klimatycznej odmianie. Naprawdę ciekawie panowie rzeźbią w tej materii. Od zawartej tu muzy wieje chłodem, całość posiada melancholijny, chwilami kontemplacyjny klimat, a wydźwięk poszczególnych wałków jest bez dwóch zdań niewesoły. Chmurne, tęskne pejzaże dźwiękowe przeplatane są jednak na tym krążku agresywnym, jadowitym dojebaniem do kotła, jak i elementami umiejętnie zaczerpniętymi ze stylistyki Post-Black Metalowej, dzięki czemu „Affliction” nie jest kolejnym, smutnym męczeniem wafla, a ciekawym, zróżnicowanym albumem, który ma sporo do zaoferowania. Oczywiście, najwięcej znajdą tu dla siebie maniacy czarnej polewki, co raczej specjalnie dziwić nie powinno. Piątka z Dżakarty ładnie posklejała bowiem ze sobą wszystkie, niezbędne  składniki, w efekcie czego powstał dobry, konkretny, intensywny krążek, który wysłuchałem ze sporą dozą przyjemności. Po mojemu, największą robotę robią tu wiosła. Gitarzyści dosyć gęstym ściegiem szyją gobelin utkany ze stosunkowo melodyjnych, atmosferycznych, ale i nacechowanych surowością riffów. Klimatu w ich grze, na morgi i hektary, ale gdy trzeba, to i złowrogo przypierdolić także potrafią. Chłopaki wiosłują doprawdy zawodowo, a że warsztat mają bardzo dobry, toteż nie boją się wychylić od czasu, do czasu poza gatunkowe ramy i brzmienia, a przy tym ich gra jest organiczna, harmonijna i cieszy ucho. Sekcja rytmiczna także jest na poziomie i nie ustępuje w niczym liniom gitar. Zarówno beczki, jak i bas potrafią zagrać kreatywnie, dając tej płycie odpowiednie doły i zapewniając niezgorszą moc. Rasowy scream uzupełnia tę układankę, a delikatna, ledwie w nim wyczuwalna, depresyjna nuta rozpaczy sprawia, żechwilami można poczuć się, delikatnie rzecz ujmując, niekomfortowo. Miksem, masteringiem i częściowo też produkcją tego materiału zajął się Januaryo Hardy (Pure Wrath), więc brzmienie „Affliction” jest agresywne i szorstkie. Ryo zatroszczył się jednak także i o to, aby każdy z instrumentów miał wystarczająco dużo przestrzeni, by swobodnie się w niej poruszać. Nie da się ukryć, że to kolejny, dobry materiał z klimatycznym Black Metalem, jaki dociera do nas ostatnimi czasy z Indonezji. Fani tego gatunku powinni niewątpliwie bacznie obserwować tamtejszą scenę, gdyż zapewne spłodzi ona jeszcze w tym roku niejeden dobry album z atmosferycznym, Czarcim graniem. A zatem moje drogie Diabły, Indonezja pod lupę.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz