TRUCHŁO STRZYGI
„Gwiezdny Demon”
Godz Ov War Productions 2022
Mimo
że Truchło Strzygi kilka wiosen już istnieje, to jednak jak dotąd nie miałem
okazji zapoznać się z muzyką tego kwartetu. Można zatem powiedzieć śmiało, że
„Gwiezdny Demon” mnie rozdziewiczył. Ten niespełna 31-minutowy akt spodobał mi
się na tyle, że szybciuteńko nadrobiłem zaległości i zapoznałem się z
poprzednimi plwocinami grupy. Mając zatem obraz całości, mogę jednoznacznie stwierdzić,
że muzykę tego horda albo się kocha, albo nienawidzi. Innej kurwa opcji nie ma,
a przynajmniej ja jej nie widzę. Miks surowego Speed/Punk/Black Metalu podanego
w oparach korzennego Heavy nie jest z pewnością muzyką dla każdego. Dla
niektórych być może poprzednie zdanie brzmi pretensjonalnie, ale takie w pizdu
są fakty! Wszyscy lubujący się w takiej stylistyce łykną te dźwięki niczym
zimną gorzałę, po czym obetrą gębę i wciągną następną kolejkę, a oponenci
prędzej się porzygają, niż przetrawią twórczość tej grupy. Ja od dziś zaliczam
się do tej pierwszej kategorii, gdyż „Gwiezdny Demon” opętał mnie bez reszty.
Jak tu bowiem kurwa nie zakochać się w tych zionących nienawiścią i plujących
jadem, klasycznych w swym wyrazie wokalach w naszym rodzimym języku, czy
dzikich, napierdalających w tradycyjnie barbarzyńskim stylu bębnach. Podobnie
sprawy mają się z wiosłami i basem. Wzory uszyte z przecudnej urody korzennych
riffów są gęste i dokopać potrafią zajebiście, a to, co wyprawia na tym
materiale basista, po prostu totalnie nie rozpierdala i sprawia, że moje
szczątki latają w promieniu kilku kilometrów i na glebę opadać nie zamierzają. „Gwiezdny
Demon” posiada co prawda nieco więcej melodyjnych patentów, niż poprzednie
materiału zespołu, a także korzysta z wokalnej pomocy nierządnic Szatana, ale
wierzcie mi, ani na jotę nie obniża to siły tej płytki, a wręcz przeciwnie,
podkreśla jej pazur i niszczącą moc. Chciałbym usłyszeć te wałki na żywca, gdyż
to musi być totalny rozpierdol. Jak tu bowiem nie ruszyć w dzikie, opętańcze
pląsy przy takich wałkach jak „Krew Strzygi”, „Zagłada”, czy bardzo mocno
podlany punkiem „A.C.D.C”, zwłaszcza gdy jesteśmy w stanie koncertowym, czyli
po kilku głębszych. Nawet gdyby umysł jeszcze się przed tym bronił resztkami
sił, to i tak polegnie przed cielesną rządzą, a kopyta same poniosą nas pod
scenę, ku zatraceniu się w muzyce Truchła Strzygi. Paradoksalnie nie jest
płytka na jedno kopyto. Trzeba poświęcić jej trochę więcej czasu, ale
zdecydowanie warto, bo wtedy jak już jebnie, to zrobi słuchaczowi z dupy
mielonkę bez żadnego pierdolenia w czapkę. „O rzesz kurwa Wasza mać”, że
zacytuję fragment tekstu zespołu z Raszyna, zajebista płytka i chuj! Jeżeli ktoś
mi powie, że nie, to żywcem będę pasy darł!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz