sobota, 14 maja 2022

Recenzja TRUCHŁO STRZYGI „Gwiezdny Demon”

 

TRUCHŁO STRZYGI

„Gwiezdny Demon”

Godz Ov War Productions 2022

 

Mimo że Truchło Strzygi kilka wiosen już istnieje, to jednak jak dotąd nie miałem okazji zapoznać się z muzyką tego kwartetu. Można zatem powiedzieć śmiało, że „Gwiezdny Demon” mnie rozdziewiczył. Ten niespełna 31-minutowy akt spodobał mi się na tyle, że szybciuteńko nadrobiłem zaległości i zapoznałem się z poprzednimi plwocinami grupy. Mając zatem obraz całości, mogę jednoznacznie stwierdzić, że muzykę tego horda albo się kocha, albo nienawidzi. Innej kurwa opcji nie ma, a przynajmniej ja jej nie widzę. Miks surowego Speed/Punk/Black Metalu podanego w oparach korzennego Heavy nie jest z pewnością muzyką dla każdego. Dla niektórych być może poprzednie zdanie brzmi pretensjonalnie, ale takie w pizdu są fakty! Wszyscy lubujący się w takiej stylistyce łykną te dźwięki niczym zimną gorzałę, po czym obetrą gębę i wciągną następną kolejkę, a oponenci prędzej się porzygają, niż przetrawią twórczość tej grupy. Ja od dziś zaliczam się do tej pierwszej kategorii, gdyż „Gwiezdny Demon” opętał mnie bez reszty. Jak tu bowiem kurwa nie zakochać się w tych zionących nienawiścią i plujących jadem, klasycznych w swym wyrazie wokalach w naszym rodzimym języku, czy dzikich, napierdalających w tradycyjnie barbarzyńskim stylu bębnach. Podobnie sprawy mają się z wiosłami i basem. Wzory uszyte z przecudnej urody korzennych riffów są gęste i dokopać potrafią zajebiście, a to, co wyprawia na tym materiale basista, po prostu totalnie nie rozpierdala i sprawia, że moje szczątki latają w promieniu kilku kilometrów i na glebę opadać nie zamierzają. „Gwiezdny Demon” posiada co prawda nieco więcej melodyjnych patentów, niż poprzednie materiału zespołu, a także korzysta z wokalnej pomocy nierządnic Szatana, ale wierzcie mi, ani na jotę nie obniża to siły tej płytki, a wręcz przeciwnie, podkreśla jej pazur i niszczącą moc. Chciałbym usłyszeć te wałki na żywca, gdyż to musi być totalny rozpierdol. Jak tu bowiem nie ruszyć w dzikie, opętańcze pląsy przy takich wałkach jak „Krew Strzygi”, „Zagłada”, czy bardzo mocno podlany punkiem „A.C.D.C”, zwłaszcza gdy jesteśmy w stanie koncertowym, czyli po kilku głębszych. Nawet gdyby umysł jeszcze się przed tym bronił resztkami sił, to i tak polegnie przed cielesną rządzą, a kopyta same poniosą nas pod scenę, ku zatraceniu się w muzyce Truchła Strzygi. Paradoksalnie nie jest płytka na jedno kopyto. Trzeba poświęcić jej trochę więcej czasu, ale zdecydowanie warto, bo wtedy jak już jebnie, to zrobi słuchaczowi z dupy mielonkę bez żadnego pierdolenia w czapkę. „O rzesz kurwa Wasza mać”, że zacytuję fragment tekstu zespołu z Raszyna, zajebista płytka i chuj! Jeżeli ktoś mi powie, że nie, to żywcem będę pasy darł!

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz