poniedziałek, 16 maja 2022

Recenzja / A review of Putrid Evocation “Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


Putrid Evocation

“Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy”

Dawnbreed Rec. 2022


Ep-ka Putrid Evocation, będąca przedmiotem dzisiejszej recenzji, ukazała się pierwotnie w zeszłym roku nakładem Burning Coffin Records. Jak to jednak często bywa, wydania południowoamerykańskie są albo ciężko dostępne na naszym kontynencie, albo najzwyczajniej w świecie dość drogie. Stąd też niezmiernie cieszy mnie fakt, iż Dawnbreed Records zdecydowało się na jej wznowienie. „Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy” to materiał, który wręcz kipi gniewem. Co ciekawe, death metal w wykonaniu Chilijczyków nie jest  typowym graniem z tamtego rejonu świata. Począwszy od brzmienia, które jest stosunkowo czytelne i masywne. Mniej w nim typowego brudu, gitary strojone są niżej a perkusja wybrzmiewa czysto ale głęboko. Jeśli przyjdzie wam tu na myśl sposób, w jaki realizowane są produkcje fińskich przedstawicieli gatunku, to będziecie na dość dobrej drodze. Oczywiście pełna organika i zero komputera, wszystko utrzymane jest w staroszkolnych standardach. Co się natomiast tyczy samej muzyki, to oparta jest ona zarówno na klasykach gatunku jak i graniu nieco bardziej nowoczesnym. Zmieniające się tempo, zejścia z pełnej szybkości do ostrego hamowania czy płynnie przechodzące z jednego z drugi zagęszczone akordy mogą przynieść na myśl zarówno wczesny Amorphis, Convulse, Dead Congregation jak i Suffering Hour, zwłaszcza przy okazji pojawiających się dysonansowych wstawek. Putrid Evocation posiadają ponadto ogromną zaletę, którą jest umiejętność łączenia niebywałego wręcz ciężaru z płynnie sączącą się melodią. Tajemniczą i nieco hipnotyzującą, rozkazującą  podążać za sobą jak za zaczarowanym fletem. Tylko, że ten nasz spacer odbywa się w maksymalnie zagęszczonej aurze, potęgowanej jeszcze bardziej za pomocą pojawiających się między numerami właściwymi interludiów. Mimo swojej gęstości, muzyka na „”Eternal Gloom…” nie stanowi ściany dźwięku. Tu każdy najdrobniejszy detal ma swoją rolę, stąd też wszystkie ornamenty są, może nie wysunięte na pierwszy plan, ale na pewno nie schowane całkowicie w tle. Te dwadzieścia sześć minut to prawdziwa deathmetalowa uczta, materiał pukający do bram doskonałości. I na pewno  jeden z najlepszych albumów jakie słyszałem w tym roku. Bezwzględnie pozycja obowiązkowa dla każdego maniaka metalu śmierci.

- jesusatan

 

Putrid Evocation

"Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy"

Dawnbreed Rec. 2022

 

The EP Putrid Evocation, which is the subject of today's review, was originally released last year by Burning Coffin Records. However, as it often happens, the South American editions are either hardly available on our continent, or simply quite expensive. Hence, I am extremally pleased that Dawnbreed Records has decided to re-release it in Europe. "Eternal Gloom: A Void of Agony and Repugnancy" is a material full of anger. Interestingly, death metal performed by Chileans is not typical for most tunes from South America. Starting with the sound, that is relatively clearer but at the same time massive as fuck. There may be less of the typical dirt in it, the guitars are tuned lower and the drums sound clean and deep. If you think about the way the Finnish releases of the genre are produced, you will be partially on your way. Of course, the sound is fully organic, no computer sterility, everything is kept to old school standards. As for the music itself, it is based both on the classics of the genre and a bit more modern playing. Changing pace, descending from full speed to hard braking or smoothly changing dense chords can bring to mind both the early Amorphis, Convulse, Dead Congregation and Suffering Hour, especially when dissonant parts appear. Putrid Evocation also has a great advantage, which is the ability to combine incredible weight with a smoothly seeping melody. Mysterious and a bit mesmerizing, commanding to follow itself like an enchanted flute. Only that our walk takes place in the most dense aura, intensified even more by the dark interludes appearing between the songs. Despite its density, the music on "Eternal Gloom ..." is not a wall of sound. Here, every smallest detail has its role, hence all the ornaments are, maybe not in the foreground, but certainly not completely hidden in the back. These twenty-six minutes are a real death metal feast, a release knocking at the gates of perfection. And definitely one of the best ones I've heard this year. An absolute must for any metal of death fanatic.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz