Barbaric Horde
„Barbaric Hammer Fist”
Godz ov War 2022
Mój dzisiejszy wywód na temat Barbaric Horde będzie
krótki, bo i pisać za wiele nie ma o czym. Muzyka Portugalczyków jest banalna,
oczywista, można powiedzieć – prosta jak jebanie. I albo ktoś poruchać lubi
albo nie. Nawet gdybym niewiadomo jak się starał, to nikogo do tej muzyki ani
nie przekonam, ani nie zniechęcę. Rzut oka na okładkę, tytuł płyty, tytuły
utworów, i wszystko staje się jasne. Kolejna wariacja na tematy wojennego
metalu w najczystszej, sprymityzowanej do granic możliwości formie. Mamy tu schematyczne
perkusyjne kanonady, najczęściej wybijające ten sam, mocno podkręcony rytm i
piłujące bezlitośnie gitary, wyszywające swoje linie w mało melodyjny, za to
bardzo intensywny sposób. Obowiązkowo od czasu do czasu ręka poślizga się po
gryfie albo panowie zwolnią i uracza wszystkich, którzy już zdążyli założyć
maski gazowe, rytmicznym zwolnieniem. Ponadto plujący przeraźliwie jadem wokal,
w większości utrzymany w podobnej tonacji i zasyfione, bardzo garażowe
brzmienie, potęgujące uczucie chaosu i wszechobecnej prostoty. Blasphemy, Morbosidad, Proclamation, Revenge, Abysmal
Lord, Von, Goatpenis… Wymieniać dalej? Można. Można też dla
zapełnienia recenzji ułożyć sobie wszystkie te Blasphemopodobne zespoły
alfabetycznie albo chronologicznie w odniesieniu do momentu powstania, tylko po
co? Przecież i tak już każdy wie, czym jest ten niespełna półgodzinny,
śmierdzący Sarinem barbarzyński wysryw. Sięgnie po to zapewne jedynie garstka
zapaleńców, bo takie granie albo się łyka bez zadawania zbędnych pytań albo
jest się mjentką pizdą. Skończyłem.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz