środa, 18 maja 2022

Recenzja Barbaric Horde „Barbaric Hammer Fist”

 

Barbaric Horde

„Barbaric Hammer Fist”

Godz ov War 2022

Mój dzisiejszy wywód na temat Barbaric Horde będzie krótki, bo i pisać za wiele nie ma o czym. Muzyka Portugalczyków jest banalna, oczywista, można powiedzieć – prosta jak jebanie. I albo ktoś poruchać lubi albo nie. Nawet gdybym niewiadomo jak się starał, to nikogo do tej muzyki ani nie przekonam, ani nie zniechęcę. Rzut oka na okładkę, tytuł płyty, tytuły utworów, i wszystko staje się jasne. Kolejna wariacja na tematy wojennego metalu w najczystszej, sprymityzowanej do granic możliwości formie. Mamy tu schematyczne perkusyjne kanonady, najczęściej wybijające ten sam, mocno podkręcony rytm i piłujące bezlitośnie gitary, wyszywające swoje linie w mało melodyjny, za to bardzo intensywny sposób. Obowiązkowo od czasu do czasu ręka poślizga się po gryfie albo panowie zwolnią i uracza wszystkich, którzy już zdążyli założyć maski gazowe, rytmicznym zwolnieniem. Ponadto plujący przeraźliwie jadem wokal, w większości utrzymany w podobnej tonacji i zasyfione, bardzo garażowe brzmienie, potęgujące uczucie chaosu i wszechobecnej prostoty. Blasphemy, Morbosidad, Proclamation, Revenge, Abysmal Lord, Von, Goatpenis… Wymieniać dalej? Można. Można też dla zapełnienia recenzji ułożyć sobie wszystkie te Blasphemopodobne zespoły alfabetycznie albo chronologicznie w odniesieniu do momentu powstania, tylko po co? Przecież i tak już każdy wie, czym jest ten niespełna półgodzinny, śmierdzący Sarinem barbarzyński wysryw. Sięgnie po to zapewne jedynie garstka zapaleńców, bo takie granie albo się łyka bez zadawania zbędnych pytań albo jest się mjentką pizdą. Skończyłem.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz