piątek, 13 maja 2022

Recenzja Mosaic „Heimatspuk”

 

Mosaic

„Heimatspuk”

Eisenwald 2022

Według notki promocyjnej Mosaic, niemiecki zespół z którym, na szczęście chyba, nigdy wcześniej się nie spotkałem, gra black metal. Czy black metal może być zabawny? Grind może, co udowodnili swego czasu choćby zawodnicy z Lawnmover Death, czy tez wielu innych, w latach późniejszych. Ale, kurwa, black metal? No, kurwa, ni chuja! A jeśli płyta rozpoczyna się motywem przypominającym melodyjkę z czeskiego „Krecika” jako introdukcja, to już mi to śmierdzi na kilometr jakąś groteską. I taki jest faktycznie ten album. Śmieszny, ale na poziomie krajowych kabaretów. Po wspomnianym oprowadzaczu raczeni jesteśmy tanecznym rytmem, przeplatanym tu i ówdzie zwolnieniami, w których wiodącą rolę przejmują niemieckojęzyczne wokale, raz mówione, raz śpiewane w leśnym tonie pod norweski Storm, kojarzące mi się namolnie z Rammstein. Czy to black metal? Niby takowy pojawia się w następnych kompozycjach, systematycznie rujnowanych przez wspomniane przed chwilą ekspresje wokalne, burzące jakikolwiek, nawet minimalistyczny klimat mroku jaki panowie zza zachodniej granicy starają się (chyba) budować.  Chyba, bo przeplatają swoje agresywne, w bardzo ogólnym tego słowa znaczeniu, utwory przerywnikami typu „Hullefaansnacht”, czyli akustycznymi zaklęciami, na zasadzie hokus-pokus. Idąc dalej w las, mamy, ja pierdole, jodłowanie! Czy to black metal? Nie, no, panowie, dajcie już sobie na luz, proszę. Nie ratuje tej płyty absolutnie nic. Nawet najlepszy, całkiem chwytliwy, lekko punkowy „Unterhulz Zoubar”, który po spożyciu jakiejś tam dawki alkohohoholu zdaje się nawet spoko piosenką. A na koniec mamy dojebany utwór klimatyczno ambientowy, że niby Mosaic umiom w klimat. No żesz kurwa, ja pierdolę! Tego typu awangarda na siłę przyprawia mnie o mdłości.  Nie wiem do kogo kierowana jest ta płyta, ale raczej do ludzi bez odrobiny gustu. Zero na tym czymś naturalnej ekstrawagancji, zero czarnego metalu, zero czegokolwiek, czym metal być powinien. To są żarty jakieś, ubrane w nowoczesne brzmienie i mające chyba za zadanie zachęcić brzydule z kraju ichniego do possania pały tylko dlatego, że panowie w zespole grają. Gdybym nie był po kilku piwach, to pewnie bym tej recki nawet nie napisał, bo bym to olał śmierdzącym moczem, ale wierzcie mi, to jest kupa, od której trzymać się należy z daleka, bo się przyklei do buta i potem trzeba ją wykałaczką wydłubywać. Wspomniałem na wstępie, że to śmieszne jest? Zmieniłem zdanie… To jest kurwa biedne w chuj. Czy to jest black metal? Ni chuja!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz