poniedziałek, 16 maja 2022

Recenzja VOIDFALLEN „The Atlas of Spiritual Apocalypse”

 

VOIDFALLEN

„The Atlas of Spiritual Apocalypse”

Inverse Records 2021

Dobra, teraz będzie kurwa krótko, zwięźle i na temat, gdyż w przypadku pierwszego, dużego albumu fińskiego Voidfallen nie ma specjalnego sensu zanadto się rozwodzić. Kwintet z Helsinek zaprezentował tu bowiem typowy, melodyjny Death Metal made in Suomi. Usłyszymy zatem na tej płytce muzykę, która oparta jest na precyzyjnie zapierdalającej, acz mocno sterylnie brzmiącej sekcji rytmicznej, melodyjnych, niezgorzej jadowitych wiosłach, które szyją dosyć gęsto riffami mocno zakorzenionymi w klasycznym Heavy i agresywnych wokalach przeplatanych czystym śpiewem na dobrym poziomie. Oczywiście całość podlana jest sowicie symfoniką o apokaliptycznym wydźwięku, jak to często bywa w przypadku płyt utrzymanych w tym stylu. Przy pierwszym odsłuchu nawet ten krążek nieźle żre. Słychać bardzo dobry warsztat techniczny muzyków, zwłaszcza przebieranie paluchami po gryfach (zarówno jeżeli chodzi o gitary, jak i bas) robi wrażenie. Gdy jednak wrócimy do tego materiału ponownie, traci on sporo ze swojego pierwotnego czaru. Dlaczego spytacie? Sprawa jest prosta jak konstrukcja cepa. Dlatego, że tak naprawdę nie usłyszymy tu nic nowego. Wszystkie te rozwiązania (jakkolwiek nie wydawałyby się doskonałe pod względem warsztatowym) były już wykorzystywane na wielu wcześniejszych produkcjach (i to często z o wiele lepszym skutkiem), że wspomnę tylko niektóre płyty Catamenia, Eternal Tears of Sorrow, Wintersun, czy też Children of Bodom. Aby nie było jednak niedomówień, Voidfallen tworzy dobrą, przemyślaną, technicznie zaawansowaną muzykę i w żadnym razie nie można powiedzieć, że „The Atlas…” to zalatujące kałem ścierwo. Jeżeli ktoś jest zakochany w melodyjnym, skandynawskim Metalu Śmierci ze wskazaniem na fińską szkołę gatunku, to ten album z całą pewnością wielokrotnie zrobi mu dobrze i na dłużej zagości w jego sercu. Dla mnie ta płytka była trochę jak niezobowiązujący numerek po pijaku. Było szybko, intensywnie i całkiem przyjemnie, ale o żadnych, głębszych uniesieniach nie mogło być mowy.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz