Aorlhac
„A
La Croisée Des Vents”, „La Cité Des Vents” & „L’Esprit Des Vents”
(Reissue)
Les
Acteurs De L’Ombre Productions 2024
Na
dwudziestego września Les Acteurs De L’Ombre Productions przygotowało pokaźne
wznowienie trzech pierwszych produkcji tej francuskiej kapeli. Zostanie ono
wydane w okazałym etui w formacie A5, który będzie zawierał trzy płyty w
bogatej oprawie ilustracyjnej. Zatem wielbiciele Aorlhac oraz kolekcjonerzy
takich rzeczy będą mogli już niebawem się w nie zaopatrzyć. Dla
niezorientowanych w temacie już wyjaśniam, że chodzi tutaj o epkę, debiut i
drugi krążek tej kapeli, które stanowią trylogię, opowiadającą średniowieczną,
ale też współczesną historię południa Francji i północnych Włoch i Hiszpanii. Aorlhac
opowieść swą ubiera w melodyjny black metal, który brzmi dość epicko, lecz nie
tylko chwytliwości występują w muzyce tego bandu. Na „A La Croisée Des Vents” i
„La Cité Des Vents” oprócz wspomnianych, harmonijnych zagrywek można spotkać
także sporo thrashowego biczowania, które rzecz jasna w odpowiedni sposób
zostało przeniesione na potrzeby rogacizny. Są to szybkie i drapiące do krwi
ataki, które stanowią przeciwwagę dla równie wartko płynących tutaj melodyjnych
tremolo, których nuty zostały oparte o tradycyjną ludową gędźbę i nie rażąc
zbytnio, doskonale wpisują się w snujące się tutaj historyczne tło, podkreślane
dodatkowo akustycznymi przerywnikami. O ile te dwa wydawnictwa są stylistycznie
do siebie podobne, gdyż cechuje je właściwie ta sama siła przekazu i trafne
wyważenie między chmurnymi i dźwięcznymi teksturami, o tyle ostatnia część tej
trylogii „L’Esprit Des Vents” wydaje się być bardziej soczysta w agresywniejsze
akordy. Zapodane na norweską modłę tną powietrze aż miło, bujają przy tym
rozkosznie i schładzają atmosferę. Niemniej jednak w dalszym ciągu mamy tu do
czynienia ze śpiewnym ujęciem tego gatunku, które nie męczy ucha, ale zabiera w
sam środek wydarzeń opisywanych w tekstach i wycharczanych niezłym, blekowym
wrzaskiem. Ich folkowy charakter wyraźnie wskazuje na wpływy drugiej fali,
która w wykonaniu wielu zespołów ze Skandynawii także nacechowana była kulturą
ludową. Nie mogę nic powiedzieć o ostatnim wydawnictwie Aorlhac z 2021 roku, bo
go nie znam, ale ta składanka pozwoliła mi się zapoznać z początkiem twórczości
Francuzów. Odnalazłem w nim szybki, zimny i melodyjny black metal, który
potrafi nie tylko częstować podniosłymi i homeryckimi harmoniami, ale również
boleśnie kąsa. Choć został skomponowany na francuskiej ziemi to jego wymowa
jest bliższa norweskiemu podejściu. Idealnie zaaranżowany zadziwia płynnością
połączeń, dobrymi wokalizami i idealnie działającą sekcją rytmiczną. Jest przy
tym niewyobrażalnie epicki i to bez użycia nawet grama syntezatorów. Polecam.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz