poniedziałek, 16 września 2024

Recenzja Aorlhac „A La Croisée Des Vents”, „La Cité Des Vents” & „L’Esprit Des Vents”

 

Aorlhac

„A La Croisée Des Vents”, „La Cité Des Vents” & „L’Esprit Des Vents” (Reissue)

Les Acteurs De L’Ombre Productions 2024

 


Na dwudziestego września Les Acteurs De L’Ombre Productions przygotowało pokaźne wznowienie trzech pierwszych produkcji tej francuskiej kapeli. Zostanie ono wydane w okazałym etui w formacie A5, który będzie zawierał trzy płyty w bogatej oprawie ilustracyjnej. Zatem wielbiciele Aorlhac oraz kolekcjonerzy takich rzeczy będą mogli już niebawem się w nie zaopatrzyć. Dla niezorientowanych w temacie już wyjaśniam, że chodzi tutaj o epkę, debiut i drugi krążek tej kapeli, które stanowią trylogię, opowiadającą średniowieczną, ale też współczesną historię południa Francji i północnych Włoch i Hiszpanii. Aorlhac opowieść swą ubiera w melodyjny black metal, który brzmi dość epicko, lecz nie tylko chwytliwości występują w muzyce tego bandu. Na „A La Croisée Des Vents” i „La Cité Des Vents” oprócz wspomnianych, harmonijnych zagrywek można spotkać także sporo thrashowego biczowania, które rzecz jasna w odpowiedni sposób zostało przeniesione na potrzeby rogacizny. Są to szybkie i drapiące do krwi ataki, które stanowią przeciwwagę dla równie wartko płynących tutaj melodyjnych tremolo, których nuty zostały oparte o tradycyjną ludową gędźbę i nie rażąc zbytnio, doskonale wpisują się w snujące się tutaj historyczne tło, podkreślane dodatkowo akustycznymi przerywnikami. O ile te dwa wydawnictwa są stylistycznie do siebie podobne, gdyż cechuje je właściwie ta sama siła przekazu i trafne wyważenie między chmurnymi i dźwięcznymi teksturami, o tyle ostatnia część tej trylogii „L’Esprit Des Vents” wydaje się być bardziej soczysta w agresywniejsze akordy. Zapodane na norweską modłę tną powietrze aż miło, bujają przy tym rozkosznie i schładzają atmosferę. Niemniej jednak w dalszym ciągu mamy tu do czynienia ze śpiewnym ujęciem tego gatunku, które nie męczy ucha, ale zabiera w sam środek wydarzeń opisywanych w tekstach i wycharczanych niezłym, blekowym wrzaskiem. Ich folkowy charakter wyraźnie wskazuje na wpływy drugiej fali, która w wykonaniu wielu zespołów ze Skandynawii także nacechowana była kulturą ludową. Nie mogę nic powiedzieć o ostatnim wydawnictwie Aorlhac z 2021 roku, bo go nie znam, ale ta składanka pozwoliła mi się zapoznać z początkiem twórczości Francuzów. Odnalazłem w nim szybki, zimny i melodyjny black metal, który potrafi nie tylko częstować podniosłymi i homeryckimi harmoniami, ale również boleśnie kąsa. Choć został skomponowany na francuskiej ziemi to jego wymowa jest bliższa norweskiemu podejściu. Idealnie zaaranżowany zadziwia płynnością połączeń, dobrymi wokalizami i idealnie działającą sekcją rytmiczną. Jest przy tym niewyobrażalnie epicki i to bez użycia nawet grama syntezatorów. Polecam.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz