poniedziałek, 2 września 2024

Recenzja Untervoid „Parasite”

 

Untervoid

„Parasite”

Pagan Rec. 2024

Debiutancki album Untervoid to wydawnictwo bardzo niepozorne. Przynajmniej w pierwszej chwili, bo jeśli spojrzymy na obrazek zdobiący „Parasite” to tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi. Nie da się zaprzeczyć, że jest to okładka z gatunku minimalistycznych. Można zatem zgadywać, że podobna będzie muzyka Małopolan. No, pewnie, że można, ale wtedy po przesłuchaniu składających się na płytę ośmiu kompozycji będziemy zbierać szczękę z podłogi łopatą. Moi drodzy, Untervoid, jeśli ktoś, podobnie jak ja, nie słyszał wydanej sześć lat temu samo zatytułowanej EP-ki, grają muzykę mocno wymykającą się gatunkowym ramom. Nazywając ją bowiem black metalem, znacznie ja zubożamy. „Parasite” jest płytą ponadprzeciętnie bogatą w środki przekazu. Poza blackmetalowym kręgosłupem mamy tu od cholery dodatków i odjazdów w granie bardziej eksperymentalne. Jednocześnie daleko tym dźwiękom do określenia „post”, to nie ten kierunek. W zasadzie każda kompozycja na tej płycie jest inna niż pozostałe, każda się czymś wyróżnia i każda ma swoje własne „ja”. Dość oryginalne trzeba nadmienić. Muzycy mieszają ze sobą pomysły mające źródła w drugiej fali black metalu z wpływami nowoczesnymi (patrz: dysonanse i tym podobne falujące harmonie, wiecie, Blut Aus Nordy), nie stronią od zmian tempa, łamią akordy albo przeplatają chłodne melodie z rytmami bardziej skocznymi, w pewnym momencie prawie że rockandrollowymi, koją fragmentami akustycznymi, wędrują w nastrojowe pasaże... Żeby było ciekawiej, niejednokrotnie zaskakują, wprowadzając choćby partie saksofonowe (w drugim na liście „23”). Dokładając do tego wokale, zwłaszcza te czyste, będące ucieczką od przeważającego na płycie gniewnego charkotu, śpiewane w sposób bardzo mocno przypominający Carl-Michael’s Eide na niezapomnianym „Written in Waters”, można chwilami naprawdę mieć silne skojarzenia z Ved Buens Ende. Jakiekolwiek by jednak kierunkowskazy tu stawiać, i jakichkolwiek nazw nie wymieniać, jedno jest pewne. Untervoid nie jest kolejnym typowym przedstawicielem krajowego black metalu. Jest za to kolejnym poszerzającym jego pojęcie. Kolejnym jego obliczem w przeogromnie bogatej mozaice twarzy. Tak sobie jednocześnie myślę, że na dobrą sprawę, gdybym miał ograniczyć słuchanie zespołów blackmetalowych (nazywając ogólnie) jedynie do krajowego podwórka, to i tak miałbym przeogromne jego spektrum na wyciągnięcie ręki. Untervoid swoim debiutem odważnie wbija na salony. Nie przegapcie tego wejścia!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz