Untervoid
„Parasite”
Pagan
Rec. 2024
Debiutancki album Untervoid to wydawnictwo bardzo
niepozorne. Przynajmniej w pierwszej chwili, bo jeśli spojrzymy na obrazek
zdobiący „Parasite” to tak naprawdę nie wiadomo, o co chodzi. Nie da się
zaprzeczyć, że jest to okładka z gatunku minimalistycznych. Można zatem
zgadywać, że podobna będzie muzyka Małopolan. No, pewnie, że można, ale wtedy
po przesłuchaniu składających się na płytę ośmiu kompozycji będziemy zbierać
szczękę z podłogi łopatą. Moi drodzy, Untervoid, jeśli ktoś, podobnie jak ja,
nie słyszał wydanej sześć lat temu samo zatytułowanej EP-ki, grają muzykę mocno
wymykającą się gatunkowym ramom. Nazywając ją bowiem black metalem, znacznie ja
zubożamy. „Parasite” jest płytą ponadprzeciętnie bogatą w środki przekazu. Poza
blackmetalowym kręgosłupem mamy tu od cholery dodatków i odjazdów w granie
bardziej eksperymentalne. Jednocześnie daleko tym dźwiękom do określenia
„post”, to nie ten kierunek. W zasadzie każda kompozycja na tej płycie jest
inna niż pozostałe, każda się czymś wyróżnia i każda ma swoje własne „ja”. Dość
oryginalne trzeba nadmienić. Muzycy mieszają ze sobą pomysły mające źródła w
drugiej fali black metalu z wpływami nowoczesnymi (patrz: dysonanse i tym
podobne falujące harmonie, wiecie, Blut Aus Nordy), nie stronią od zmian tempa,
łamią akordy albo przeplatają chłodne melodie z rytmami bardziej skocznymi, w
pewnym momencie prawie że rockandrollowymi, koją fragmentami akustycznymi,
wędrują w nastrojowe pasaże... Żeby było ciekawiej, niejednokrotnie zaskakują,
wprowadzając choćby partie saksofonowe (w drugim na liście „23”). Dokładając do
tego wokale, zwłaszcza te czyste, będące ucieczką od przeważającego na płycie
gniewnego charkotu, śpiewane w sposób bardzo mocno przypominający
Carl-Michael’s Eide na niezapomnianym „Written in Waters”, można chwilami
naprawdę mieć silne skojarzenia z Ved Buens Ende. Jakiekolwiek by jednak
kierunkowskazy tu stawiać, i jakichkolwiek nazw nie wymieniać, jedno jest
pewne. Untervoid nie jest kolejnym typowym przedstawicielem krajowego black
metalu. Jest za to kolejnym poszerzającym jego pojęcie. Kolejnym jego obliczem
w przeogromnie bogatej mozaice twarzy. Tak sobie jednocześnie myślę, że na
dobrą sprawę, gdybym miał ograniczyć słuchanie zespołów blackmetalowych
(nazywając ogólnie) jedynie do krajowego podwórka, to i tak miałbym przeogromne
jego spektrum na wyciągnięcie ręki. Untervoid swoim debiutem odważnie wbija na
salony. Nie przegapcie tego wejścia!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz