Decompose To Ashes
“Pod Plamenu Severu”
Necroeucharist Prod. 2024
Nie lubię reklamować zespołu, zwłaszcza nowego na
scenie, rzucając nazwiskami, ale w tym przypadku się nie da, bowiem skład tego
czeskiego ansamblu stanowi pewnego
rodzaju ciekawostkę. Otóż możemy zauważyć w nim takie persony jak Silenthell
(odpowiedzialny za partie kotłów na wczesnych albumach Master’s Hammer) oraz
Honza Kapak (między innymi perkusista / gitarzysta tegoż, w okresie
poreaktywacyjnym). W Decompose To Ashes panowie, przy udziale dwóch innych
grajków, serwują nam nieco ponad pół godziny black metalu pomysłu własnego.
Albo w zasadzie interpretację odłamu północnego z lat dziewięćdziesiątych.
Nowatorstwa w tym graniu bowiem niewiele, ale akurat do takiego stanu
rzeczy każdy z nas zdążył się już chyba
przyzwyczaić. Ciężko bowiem wymyślać proch na nowo gdy wszystko w temacie
zostało już powiedziane. Nikt jednak nikomu nie zabroni tego prochu używać do
robienia hałasu, prawda? „Pod Plamenu Severu” to siedem utworów, plus dwa
instrumentalne oplatacze. Utworów utrzymanych przeważnie w szybkim tempie,
okraszonych kapką klawiszy, opartych na charakterystycznym norweskim
riffowaniu, najbardziej kojarzącym się chyba z wczesnym Emperor. Kompozycje
Czechów mają podobnie niską temperaturę, podtrzymywaną umiejętnie przez
wspomniane syntezatory. Sama struktura muzyczna jest tu dość prosta, oparta na
mamiących nienachalną melodią tremolo,
często zapętlonych i budujących mroźną aurę. Brzmienie gitar chwilami bardzo
mocno przypomina ścieżki z „In the Nightside Eclipse” wspomnianych klasyków,
podobnie jak wokalne skrzeki, chwilami charakterystycznie zaciągane. Momentów
spokojniejszych tu jak na lekarstwo, tu cały czas atakuje śnieżna zamieć.
Jedynym azylem staje się tutaj interludium w postaci „Narek Nevinnych”, oraz
wspomniane wcześniej intro / outro. Natomiast partie kotłów pojawiają się na
tym krążku w ilościach bardzo oszczędnych, i są w zasadzie małym dodatkiem a
nie instrumentem podstawowym. Można zatem powiedzieć, że w ogólnym rozrachunku
„Pod Plamenu Severu” to taki hołd dla złotej ery gatunku. Może nie jest to
materiał przełomowy czy wybitny, ale na tyle dobry, że warto się nad nim przez
chwilę pochylić. Zapewne niejednemu nagrania te wejdą leciutko, niczym nóż w
masełko. I wcale się nie będę temu, dziwił, bo to dobry kawałek staroszkolnej muzy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz