niedziela, 29 września 2024

Recenzja Astharoth „Resurrection: Beginning Of The End”

 

Astharoth

„Resurrection: Beginning Of The End”

Self Release 2020

Kolejna thrash metalowa skamielina to Astharoth, który powstał na naszej rodzimej ziemi w 1988 roku. Płyta ta jest chyba próbą wskrzeszenia zespołu, w którego skład obecnie wchodzi wyłącznie Jarek Tatarek. Ci wielbiciele technicznego thrashu, którzy nie słyszeli tego materiału, a pamiętają debiut tej kapeli sprzed dwudziestu czterech lat będą raczej zawiedzeni, ponieważ muzyka na „Resurrection: Beginning Of The End” nie przypomina tej z „Gloomy Experiments”. Jarek Tatarek tym razem nie częstuje nas karkołomnymi i intensywnymi wygibasami w stylu Mekong Delta czy Geisha Goner. Postawił za to na średnie, wręcz spokojne tempo, które nieznacznie tylko w kilku chwilach przyspiesza do delikatnego kłusu więc nadążyć za tymi dźwiękami jest łatwo i na pewno nikt przy słuchaniu tego wydawnictwa się nie spoci. Nasz rodak zrezygnował również z czystych wokali, zamieniając je niemalże w śmierć metalowy warkot. Zresztą brzmienie gitar jak i charakter riffów oraz ich agogika także są zbliżone do tego gatunku. Podobnie jest z klimatem kawałków, które niosą ze sobą chmurne melodie, jawiąc się jako ciężkie i przygnębiające ballady niż techniczny thrash, który biczuje nie dając wytchnienia i robi jubel w głowie wirtuozerskimi popisami. Jarek oczywiście nie zapomniał, jak się gra na instrumentach i w tutejsze aranżacje wplata dość sporo mistrzowskich zagrywek i solówek, które urozmaicają te smętne utwory oraz nieco je ożywiają, nie dając tym samym przysnąć podczas spotkania z tym krążkiem. Ciekawie, atmosferycznie i mrocznie, ale trochę momentami zbyt ckliwie i nieco nudnie. Przydałoby się więcej kopa, aby z tych gęstych akordów wykrzesać ociupinkę jakiejś energii.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz