Astharoth
„Resurrection:
Beginning Of The End”
Self Release 2020
Kolejna
thrash metalowa skamielina to Astharoth, który powstał na naszej rodzimej ziemi
w 1988 roku. Płyta ta jest chyba próbą wskrzeszenia zespołu, w którego skład
obecnie wchodzi wyłącznie Jarek Tatarek. Ci wielbiciele technicznego thrashu,
którzy nie słyszeli tego materiału, a pamiętają debiut tej kapeli sprzed
dwudziestu czterech lat będą raczej zawiedzeni, ponieważ muzyka na
„Resurrection: Beginning Of The End” nie przypomina tej z „Gloomy Experiments”.
Jarek Tatarek tym razem nie częstuje nas karkołomnymi i intensywnymi wygibasami
w stylu Mekong Delta czy Geisha Goner. Postawił za to na średnie, wręcz
spokojne tempo, które nieznacznie tylko w kilku chwilach przyspiesza do delikatnego
kłusu więc nadążyć za tymi dźwiękami jest łatwo i na pewno nikt przy słuchaniu
tego wydawnictwa się nie spoci. Nasz rodak zrezygnował również z czystych
wokali, zamieniając je niemalże w śmierć metalowy warkot. Zresztą brzmienie
gitar jak i charakter riffów oraz ich agogika także są zbliżone do tego
gatunku. Podobnie jest z klimatem kawałków, które niosą ze sobą chmurne
melodie, jawiąc się jako ciężkie i przygnębiające ballady niż techniczny
thrash, który biczuje nie dając wytchnienia i robi jubel w głowie
wirtuozerskimi popisami. Jarek oczywiście nie zapomniał, jak się gra na
instrumentach i w tutejsze aranżacje wplata dość sporo mistrzowskich zagrywek i
solówek, które urozmaicają te smętne utwory oraz nieco je ożywiają, nie dając
tym samym przysnąć podczas spotkania z tym krążkiem. Ciekawie, atmosferycznie i
mrocznie, ale trochę momentami zbyt ckliwie i nieco nudnie. Przydałoby się
więcej kopa, aby z tych gęstych akordów wykrzesać ociupinkę jakiejś energii.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz