Tankobot
„Nightshift”
Independent
2024
O ja pierdolę, niezły strzał! Krótki, ale treściwy.
Tankobot ma dość ciekawą, choć ubogą w wydawnictwa historię. Jeśli wierzyć
Internetowi, zespół powstał równe dwadzieścia lat temu, tylko po to, by rok
później zawiesić swoją działalność. Następnie reaktywował się w dwa tysiące
jedenastym, zarejestrował „Demo 2015” i… znów zamilknął na długie lata.
Dokładnie do maja roku obecnego, kiedy to ukazała się sumptem własnym EP-ka o
widocznym powyżej tytule. Materiał składający się na „Nightshift” to zaledwie dziewiętnaście minut w
czterech odsłonach. Co się natomiast tyczy muzyki, to jej interpretacja jest
dość prosta. Panowie, może kapkę upraszczając, grają Carcass z okresu
„Necroticism: Descanting the Insalubrious” / „Heartwork”, z naciskiem na ten
drugi album. Tempo, przez większość czasu, utrzymywane jest tutaj w standardach
średnio podkręconych, z wieloma blastującymi zrywami, co w połączeniu z
naprawdę ostrym, rytmicznym kostkowaniem sprawia, że aż chce się popląsać.
Jeśli już mowa o akordach, to poza charakterystycznym dla wspomnianych Brytoli
riffowaniem, a także podobnie melodyjnymi partami solowymi, Niemcy dorzucają do
swoich kompozycji garstkę staroszkolnego thrashu, głównie im rodzimego. Że
wychodzi z tego mieszanka łatwopalna, nikogo przekonywać chyba nie muszę. Te
cztery numery to konkretny kop w dupę, a jednocześnie muzyka zagrana na luzie i
sprawiająca mnóstwo radochy. Zwłaszcza starszemu pokoleniu, dla których Carcass
z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych był w okresie dorastania chlebem
powszednim. Jak już drążę temat, to wspomnieć jeszcze muszę o wokalu, który
zarówno swoją „chrypką”, jak i sposobem artykulacji, także przypomina Jeffa
Walkera. Żeby jednak było jasne. Mimo tak wielu porównać, Tankobot nie jest
klonem Brytyjczyków. Oni po prostu na zapożyczonym kręgosłupie dokonali
interpretacji własnej, i wyszło im to naprawdę nieźle. Dobrze by zatem było,
gdyby chłopaki nie zamknęli znów interesu na kolejne długie lata, tylko poszli
za ciosem i nagrali pełnometrażowy materiał w czasie nieco bliższym. Ja bym
chętnie sprawdził ciąg dalszy, bo „Nightshift” to obiecująca przystawka.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz