czwartek, 12 września 2024

Recenzja Tankobot „Nightshift”

 

Tankobot

„Nightshift”

Independent 2024

O ja pierdolę, niezły strzał! Krótki, ale treściwy. Tankobot ma dość ciekawą, choć ubogą w wydawnictwa historię. Jeśli wierzyć Internetowi, zespół powstał równe dwadzieścia lat temu, tylko po to, by rok później zawiesić swoją działalność. Następnie reaktywował się w dwa tysiące jedenastym, zarejestrował „Demo 2015” i… znów zamilknął na długie lata. Dokładnie do maja roku obecnego, kiedy to ukazała się sumptem własnym EP-ka o widocznym powyżej tytule. Materiał składający się na „Nightshift” to zaledwie dziewiętnaście minut w czterech odsłonach. Co się natomiast tyczy muzyki, to jej interpretacja jest dość prosta. Panowie, może kapkę upraszczając, grają Carcass z okresu „Necroticism: Descanting the Insalubrious” / „Heartwork”, z naciskiem na ten drugi album. Tempo, przez większość czasu, utrzymywane jest tutaj w standardach średnio podkręconych, z wieloma blastującymi zrywami, co w połączeniu z naprawdę ostrym, rytmicznym kostkowaniem sprawia, że aż chce się popląsać. Jeśli już mowa o akordach, to poza charakterystycznym dla wspomnianych Brytoli riffowaniem, a także podobnie melodyjnymi partami solowymi, Niemcy dorzucają do swoich kompozycji garstkę staroszkolnego thrashu, głównie im rodzimego. Że wychodzi z tego mieszanka łatwopalna, nikogo przekonywać chyba nie muszę. Te cztery numery to konkretny kop w dupę, a jednocześnie muzyka zagrana na luzie i sprawiająca mnóstwo radochy. Zwłaszcza starszemu pokoleniu, dla których Carcass z pierwszej połowy lat dziewięćdziesiątych był w okresie dorastania chlebem powszednim. Jak już drążę temat, to wspomnieć jeszcze muszę o wokalu, który zarówno swoją „chrypką”, jak i sposobem artykulacji, także przypomina Jeffa Walkera. Żeby jednak było jasne. Mimo tak wielu porównać, Tankobot nie jest klonem Brytyjczyków. Oni po prostu na zapożyczonym kręgosłupie dokonali interpretacji własnej, i wyszło im to naprawdę nieźle. Dobrze by zatem było, gdyby chłopaki nie zamknęli znów interesu na kolejne długie lata, tylko poszli za ciosem i nagrali pełnometrażowy materiał w czasie nieco bliższym. Ja bym chętnie sprawdził ciąg dalszy, bo „Nightshift” to obiecująca przystawka.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz