Barathrum
„Überkill”
Hammer of Hate Rec. 2024
Barathrum to kolejny zespół, z którym miałem dość
długi rozbrat. Choć nie wiem, czy słowo „dość” jest tu na miejscu, biorąc pod
uwagę, że ostatni album zespołu jaki dane mi było odsłuchać wyszedł niemal
ćwierć wieku temu. Późniejsze wyrywkowo sprawdzałem, ale jednym uchem mi
wlatywały, drugim wylatywały. Do „Überkill” postanowiłem jednak przysiąść na
spokojnie. Co my tutaj zatem mamy… Czterdzieści minut rasowego black metalu w średnim
tempie, do jakiego zespół zdążył wszystkich przez lata przyzwyczaić. Oczywiście
o porównaniu, względem aranżacyjnym, do pierwszych, kultowych dziś płyt, nie ma
w ogóle mowy, jednak trzeba przyznać, że po upływie trzech dekad Finowie nadal
trzymają się nieźle. Co nie znaczy jednak, że ich współczesna twórczość nie
pozbawiona jest wad. Zacznę może jednak od jasnych (Tfu! Ciemnych.) stron. Muzyka
Barathrum nadal jest, przynajmniej umiarkowanie, surowa. Co najważniejsze, nie
ma tutaj typowo fińskich melodyjek (no, może poza utworem tytułowym), na które
tak bardzo lubi narzekać shub niggurath. Twórczość ta jest bardziej skierowana
w stronę nieskandynawskich wzorców z lat dziewięćdziesiątych, ale o tym raczej
każdy fan zespołu od dawna wie. Sporo na tej płycie marszowego tempa przy
akompaniamencie miarowych, dość siermiężnych gitarowych riffów, stylistycznie
podobnych do starego Mortuary Drape czy Varathron. Także wokale,
ponadprzeciętnie twarde i jadowite, bardziej kojarzyć mogą się z południem
Europy, niż skutą lodem Norwegią. Tyczy się to także brzmienia gitar oraz
charakterystycznej rytmiki. No i właśnie o tą rytmikę mi tu chodzi, jeśli
bierzemy pod lupę mankamenty „Überkill”. Chwilami zdaje mi się, że krążek ten
jest nieco monotonny, a kiedy tempo już przyspieszy (choćby w „Denial of God”),
to wkracza w rejony niemal taneczne, jakoś ni w ząb nie pasujące mi do
mrocznego oblicza zespołu. Odrobinę zaburza mi to odbiór tego materiału jako
całości. Podobnie jak nieco zbyt smutna doommetalowa solówka w „Dark
Sorceries”. Nie mniej jednak dziesiąty album Barathrum na pewno stanowi jakąś
wartość dodaną, i jeśli ktoś kroczył u boku zespołu przez te wszystkie
pominięte przeze mnie lata, pewnikiem i tym razem będzie usatysfakcjonowany. Ja
posłuchałem kilka razy i odkładam na bok, pozostając w świadomości, że
najlepsze co mogli, chłopaki nagrali dawno temu, a obecnie trzymają się
bezpiecznego środka, nie wychylając łba zbyt mocno na powierzchnię. Solidna
druga linia.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz