poniedziałek, 9 września 2024

Recenzja / A review of The Crown „Crown of Thorns”

 

- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -


The Crown

„Crown of Thorns”

Metal Blade Rec. 2024

Siedzę w muzyce metalowej już trzydzieści pięć lat. Dorastałem przy piosenkach Cannibal Corpse, Morbid Angel czy Suffocation. Także przy Crown of Thorns (zanim jeszcze Szwedzi skrócili sobie nazwę). Wymienione zespoły działają nieprzerwanie po dziś dzień, i zawsze kiedy wydają kolejną płytę, zastanawiam się, czego tak naprawdę po niej oczekuję. Wiadomo, że naiwnością byłoby spodziewanie się wielkiego przełomu czy dzieła epokowego, bowiem takowe, zespoły te nagrały już ponad trzy dekady temu. Kolejnego „Eaten Back To Life” albo „Altars of Madness”? Też nie. Czegokolwiek te klasyczne zespoły by nie nagrały, to, choćby przez sentyment, nic nie jest w stanie zaburzyć dawno ustalonej hierarchii, a przynajmniej jej szczytu. Lada chwila ukaże się nowy, czternasty (albo trzynasty, zależy jak liczyć) album The Crown, zatytułowany „Crown of Thorns”. Tytuł zapewne nieprzypadkowy, ale jeśli myślicie, że zespół cofnął się w twórczości do swoich bardzo głębokich korzeni, to jesteście w błędzie. Osobiście uważam, że to bardziej zabieg marketingowy, ale niech nad tym dywagują inni. Jaki zatem jest „Crown of Thorns”? Mówiąc najprościej, jest to kontynuacja drogi, którą zespół kroczy od początku. Podstawowe pytanie zatem brzmi „Czy chłopaki nadal potrafią mocno skopać dupę, czy w ich muzykę wkradła się geriatria?”. Powiem najszczerzej jak potrafię. Nowy The Crown to naprawdę dobry album. Jest na nim kilka mocnych, wpadających w ucho melodii, jest sporo jadu i wściekłości. Takie „I Hunt With the Devil”, „Martyrian”, Howling at the Warfield” albo „No Fuel for God” (z riffem otwierającym podkradzionym z ostatniego Benediction) może nie dorównują “Blitzkrieg Witchcraft” czy “Total Satan”, ale są numerami, które udowadniają, że krew w The Crown jeszcze nie zastygła, lecz płonie żywym ogniem. Podobnie zresztą jak nieco bardziej taneczny (trochę w stylu wczesnego In Flames) „The Night is Now”. Szwedzi nadal potrafią komponować agresywne melodie a Johan zdziera gardło jakby mu w ogóle nie przybywało lat. Na płycie nie brak także tego, co u Szwedów zawsze było znakiem rozpoznawczym, czyli wyśmienitych solówek. Z drugiej strony, na „Crown of Thorns” znajdziemy niestety kilka uzupełniaczy. Trochę nijaki „Where Nightmare Belongs”, albo nużący i przewidywalny „Churchburner” (kompletnie nie rozumiem dlaczego akurat najsłabszy numer na płycie został wybrany na singiel ją promujący). Niemniej jednak  „Crown of Thorns” to i tak album lepszy, niż się spodziewałem. Album, który z każdym kolejnym odsłuchem zdaje się rosnąć, a nie powodować ziewanie. I jeszcze jedna, bardzo ważna sprawa. Słychać, że nowe piosenki powstały bez żadnej spiny, a chłopaki nie starali się nagrać na siłę drugiego „Eternal Death” czy „Deathrace King”. Jak dla mnie, The Crown zdali egzamin po raz kolejny, więc mogę wam „Crown of Thorns” polecić z czystym sumieniem. To nadal melodyjny death metal na najwyższym poziomie.

- jesusatan

 

The Crown

‘Crown of Thorns’

Metal Blade Rec. 2024

 

I've been in metal music for thirty-five years now. I grew up with songs by Cannibal Corpse, Morbid Angel or Suffocation. Also with Crown of Thorns (before the Swedes shortened their name). The aforementioned bands are still active to this day, and every time they release another album, I wonder what I really expect from it. It is clear that it would be naïve to wait for a great breakthrough or an epoch-making work, as these bands recorded such albums over three decades ago. Another ‘Eaten Back To Life’ or ‘Altars of Madness’? Neither. Whatever these classic bands may have recorded, if only by way of sentiment, nothing can perturb the long-established hierarchy, or at least the top of it. Any minute now, The Crown's new fourteenth (or thirteenth, depends how you count) album, entitled ‘Crown of Thorns’, will be released. The title is probably not coincidental, but if you think that the band has gone back to their very deepest roots in songwriting, you are mistaken. Personally, I think it's more of a marketing ploy, but let others debate that. So what is ‘Crown of Thorns’ like? Simply put, it is a continuation of the path the band has been on since the beginning. The basic question, then, is ‘Can the guys still kick ass hard, or has geriatrics crept into their music?’. I'll say as honestly as I can. It is a really good album. There are some strong, catchy melodies on it, and there's a lot of venom and rage. The likes of ‘I Hunt With the Devil’, ‘Martyrian’, ‘Howling at the Warfield’ or ‘No Fuel for God’ (with an opening riff stolen from the last Benediction) may not be on a par with ‘Blitzkrieg Witchcraft’ or ‘Total Satan’, but they are songs that prove that the blood in The Crown has not yet stagnated, but is on fire. As does the slightly more danceable (a bit in the style of early In Flames) ‘The Night is Now’. The Swedes are still able to compose aggressive melodies and Johan screams his guts out as if he hasn't aged at all. The album also doesn’t lack what has always been the Swedes' trademark, namely excellent solos. On the other hand, on ‘Crown of Thorns’ we unfortunately find a few ‘fillers’. The somewhat bland ‘Where Nightmare Belongs’, or the tedious and predictable ‘Churchburner’ (I don't understand why the album's weakest track was chosen as its promotional single). Nevertheless, ‘Crown of Thorns’ is still a better album than I expected. An album that seems to grow with each listen, rather than make you yawn. And one more, very important thing. You can hear that the new songs were created without any tense, and the guys didn't try to record another ‘Eternal Death’ or ‘Deathrace King’ by force. As for me, The Crown have passed the test once again, so I can recommend you ‘Crown of Thorns’ with a clear conscience. It's still melodic death metal at the highest level.

- jesusatan

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz