Keiser
„Likfunn”
E.P.
Non Serviam Records 2024
Jak
gra Keiser każdy wie, a ten co nie wie niech sobie sprawdzi, bo warto sięgnąć
po ich dwa albumy, „The Succubus” oraz „Our Wretched Demise”. Osobiście wolę
ten drugi, który w sumie jest równie melodyjny co pierwszy, lecz posiada
silniejszą siłę wyrazu i bardziej zalatuje norweskością, ale dla każdego coś
dobrego. Jak wygląda ich najnowsza epka? Jest to kontynuacja stylu z obydwóch
wyżej wymienionych krążków, który w przypadku tytułowego kawałka został jeszcze
bardziej poczerniony w stosunku do poprzednich produkcji. Panowie wzięli na
warsztat rodzimy poemat „Likfunn” i dorobili do niego ścieżkę dźwiękową, co
zaowocowało ośmiominutowym numerem o dość charakterystycznej wymowie dla black
metalu z kraju, z którego pochodzą. To zdecydowany bleczur o lekko epickim
zabarwieniu, zagrany w oparciu o thrashowe i speed metalowe riffy. W połowie
został przecięty przez przejście żywcem wyjęte z dyskografii Darkthrone, które
zwieńczyli klasyczną solówką, a kończąc ten utwór urozmaicili go paroma nieco
progresywnymi akordami. Kolejną i ostatnią kompozycją na tym wydawnictwie jest „Final
Dissolve”, która trwa również ponad osiem minut, ale nosi już w sobie cechy
typowych aranżacji dla tej grupy. Jest to zbiór bardzo dobrze ze sobą
połączonych sposobów na kostkowanie, czyli trochę thrashu, speed i heavy
metalu, które sowicie polane smołą, brzmią jak oryginalnie podany black metal.
Jest w nim dużo chwytliwości właściwych dla tej brygady, która nie stroni
również od wątków folklorystycznych. Keiser ubogacił go wzniosłym klimatem,
podkreślając go akustycznymi wstawkami i wręcz marzycielską solówką. Całość tej
epki płynie ostro do przodu i zwalnia tylko chwilami, częstując zaciekłymi
riffami, które podkreśla sekcja rytmiczna wraz z jadowitymi wokalami. Brzmi to
wybornie i jeśli tak ma wyglądać ich najnowsza płyta to ja jestem za. Tymczasem
pozostaje piłować do bólu „Likfunn”, który jak to u nich, jest z polotem
napisaną rogacizną. Norwedzy grają w specyficznym dla siebie stylu,
wykorzystując spuściznę początków drugiej fali, nie bojąc się urozmaicać jej
własnymi pomysłami. Ja to kupuje.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz