Ashen
„Ritual Of Ash”
Redefining Darkness Records 2025
To
w sumie reedycja debiutanckiej płyty tych czterech Australijczyków, która
pierwotnie ukazała się w 2023 roku za pośrednictwem Bitter Loss Records. Nie
odbiła się chyba wtedy szerszym echem, skoro ponownie wydaje ją Redefining
Darkness Label. W sumie się nie dziwię, że Amerykanie zdecydowali się na
wznowienie, bo mocno tu jedzie death metalem „made in USA”. No, może nie do
końca, ponieważ pierwszą rzeczą jaka się rzuca w uszy po włączeniu „Ritual Of
Ash” to brzmienie, które wskazuje na użycie HM-2, co zalatuje szwedzką „modą”
na deta z lat dziewięćdziesiątych. Słychać to także w niektórych riffach czy
tremolo, ale ogólny wydźwięk przywołuje mocne skojarzenia z Florydą, a
zwłaszcza z Morbid Angel, który wypływa z niemalże każdej nuty w otwierającym
ten krążek „Ritual”. Później wpływy tej kapeli nieco zanikają, bo Ashen
stawiają na bardziej apokaliptyczne akordy, które stanowią mieszankę skandynawskiego
i amerykańskiego ujęcia death metalu. Panowie umieścili w nim szereg prostych
riffów, które płyną w zmiennym tempie, od szybkich blastów do miażdżących
zwolnień, którym całkiem niskich dołów dostarczają bębny i bas. Całość do
reszty zagęszczają wokale w pełni pasujące do „lovecraftowskiej” atmosfery
zarówno jako głębokie growle jak i zajadłe wrzaski, które wydobywa z siebie
Richard Clements. Kwartet ten skutecznie buduje złowrogi klimat za pomocą palm
muting’u, co kieruje muzykę w strony djent-metalowe, wzbogacone o niepokojące
podkłady klawiszowe. Ashen nie stroni także od progresywnych udziwnień,
posuwając się do death-core’owych eksplozji i dysonansowego riffowania. Mam
wrażenie, że to chwilami nadmierne eksperymentowanie wpływa poważnie na
spójność „Ritual Of Ash”. Kolejnym minusem tego materiału jest jego nużące
usposobienie, którego nie są w stanie zatrzeć wspomniane kombinacje, jego
chwytliwość oraz intensywność. Wszystkie kawałki zlewają się w jeden i ten sam
numer o przewidywalnym przebiegu, w którym poszczególne, zapętlone patenty
wydają się trwać w nieskończoność. Ja po trzech okrążeniach się poddałem, może
Wam spodoba się w większym stopniu.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz