środa, 5 marca 2025

Recenzja Ashen „Ritual Of Ash”

 

Ashen

„Ritual Of Ash”

Redefining Darkness Records 2025

To w sumie reedycja debiutanckiej płyty tych czterech Australijczyków, która pierwotnie ukazała się w 2023 roku za pośrednictwem Bitter Loss Records. Nie odbiła się chyba wtedy szerszym echem, skoro ponownie wydaje ją Redefining Darkness Label. W sumie się nie dziwię, że Amerykanie zdecydowali się na wznowienie, bo mocno tu jedzie death metalem „made in USA”. No, może nie do końca, ponieważ pierwszą rzeczą jaka się rzuca w uszy po włączeniu „Ritual Of Ash” to brzmienie, które wskazuje na użycie HM-2, co zalatuje szwedzką „modą” na deta z lat dziewięćdziesiątych. Słychać to także w niektórych riffach czy tremolo, ale ogólny wydźwięk przywołuje mocne skojarzenia z Florydą, a zwłaszcza z Morbid Angel, który wypływa z niemalże każdej nuty w otwierającym ten krążek „Ritual”. Później wpływy tej kapeli nieco zanikają, bo Ashen stawiają na bardziej apokaliptyczne akordy, które stanowią mieszankę skandynawskiego i amerykańskiego ujęcia death metalu. Panowie umieścili w nim szereg prostych riffów, które płyną w zmiennym tempie, od szybkich blastów do miażdżących zwolnień, którym całkiem niskich dołów dostarczają bębny i bas. Całość do reszty zagęszczają wokale w pełni pasujące do „lovecraftowskiej” atmosfery zarówno jako głębokie growle jak i zajadłe wrzaski, które wydobywa z siebie Richard Clements. Kwartet ten skutecznie buduje złowrogi klimat za pomocą palm muting’u, co kieruje muzykę w strony djent-metalowe, wzbogacone o niepokojące podkłady klawiszowe. Ashen nie stroni także od progresywnych udziwnień, posuwając się do death-core’owych eksplozji i dysonansowego riffowania. Mam wrażenie, że to chwilami nadmierne eksperymentowanie wpływa poważnie na spójność „Ritual Of Ash”. Kolejnym minusem tego materiału jest jego nużące usposobienie, którego nie są w stanie zatrzeć wspomniane kombinacje, jego chwytliwość oraz intensywność. Wszystkie kawałki zlewają się w jeden i ten sam numer o przewidywalnym przebiegu, w którym poszczególne, zapętlone patenty wydają się trwać w nieskończoność. Ja po trzech okrążeniach się poddałem, może Wam spodoba się w większym stopniu.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz