środa, 26 marca 2025

Recenzja Flagg „Diabolical Bloodlust”

 

Flagg

„Diabolical Bloodlust”

Purity Through Fire 2025

Cztery lata temu spotkałem się z tą fińską kapelą i się nie polubiliśmy więc z dużą rezerwą podszedłem do ich najnowszego krążka, który ukaże się na początku kwietnia. Z drugiej strony ciekawy byłem czy coś w black metalu granym przez ten duet się zmieniło. Rozczarowałem się, bo nic w tej kwestii się nie podziało i nie zmieniło się nic. Flagg w dalszym ciągu szyje sobie „akuratnego” bleczura, w którym prym wiodą szybkie tremolo, układające się w fantastyczne melodie w klawiszowej otulinie i towarzystwie dobrze słyszalnego basu oraz zasypującej nas szelestem talerzy perkusji. Instrumentom oczywiście wtóruje znany z Kalmankantaja Tyrant, kalecząc nam uszy maniakalnymi wrzaskami. Muzyka Finów to w gruncie rzeczy kalka tego co miało miejsce w połowie lat dziewięćdziesiątych, kiedy ktoś wpadł na pomysł, aby ponapierdalać gładko brzmiącą rogaciznę, którą dodatkowo zmiękczono aksamitnymi syntezatorami i łatwo wpadającymi w ucho chwytliwościami. Owszem, są tu zimne gitary, które grzeją ostro przed siebie, a chwilami także zwolnić potrafią i posypią trochę baśniową atmosferą. Ładne „parapety” dodadzą rzępoleniu odrobiny monumentalizmu, a gość przy mikrofonie złowrogo poskrzeczy, ale nic konkretnego z tego nie wynika. Całość w skrócie można określić przymiotnikiem „jakby”. Na „Diabolical Bloodlust” jest „jakby” opętańczo. Temperatura riffów „jakby” chłodna. Charakter akordów „niby” bezkompromisowy. Aranżacje przede wszystkim poprawne, ale wiejące nudą i podobnie jak na poprzedniej płycie zlewające się w nie przykuwającą uwagi do siebie na dłużej, jedną całość. Ot kolejna black metalowa produkcja, która dzięki swej typowości i zużytego ujęcia nie wychyli łba na dłużej. Banalne wydawnictwo, które ma duże szanse na to, żeby spodobać się fanom melodyjnego ujęcia tego gatunku i w dodatku „made in Finland”.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz