Deathlike
Dawn
„Noc
Czarna Czernią Otchłani”
Werewolf Prom. 2025
Po chwilach spędzonych pod banderą Putrid Cult, nasz
rodzimy Deathlike Dawn zmienił barwy wojenne, albo raczej przyodział się w
wilczą skórę. Dlatego też ich trzeci album sygnowany jest logo innej wytwórni,
tez z naszego podwórka, czyli Werewolf Promotion. Mówi się, że trzeci album
jest dla zespołu przełomowy. To pewnego rodzaju egzamin jakości. Wielu w
historii go nie zdało, bo albo zaczęli zjadać własny ogon, albo kombinować jak
koń pod górkę. Jak się sprawy mają w przypadku Deathlike Dawn? Otóż, moim
skromnym zdaniem, „Noc Czarna Czernią Otchłani” (jakkolwiek ten tytuł banalnie
by nie brzmiał), to prawdopodobnie najlepszy materiał jaki zespół do tej pory z
siebie wypluł. Nie jest to może jakaś przyspieszona ewolucja, jednak kolejny
mały kroczek wprzód. W siedmiu zawartych na tym krążku utworach najwięcej chyba
różnorodności, acz spiętej elegancko klamrą atmosferycznego black metalu. Znajdziemy
tutaj fragmenty, które mogą kojarzyć się zarówno z Marduk, wczesnym Limbonic
Art czy Morowe, ale także bardziej nieoczywiste. Te oscylują między totalnym,
dzikim riffowaniem w „Shedding the Circle of Flesh” (najbardziej wkurwionym
numerze na płycie, i według mnie najlepszym jaki wyszedł dotychczas spod
paluchów H.), a akordami zahaczającymi z lekka nawet o retorykę death czy
thrash metalową. Albo ta mega klasyczna solówka w „The Blades of Falling
Shadows”, no prawie heavy metal. Wszystko to jednak ubrane zostało w klasyczne
blackmetalowe brzmienie, przyozdobione nienachlanymi partiami klawiszy, które
udanie podkreślają atmosferę kompozycji, a nie nużą i nie przesładzają. Same
harmonie natomiast są chwilami aż nad wyraz chwytliwe, zarazem ostre jak szyjka
rozbitej butelki. Może miejscami kompozycje Deathlike Dawn wydawać się mogą
zbiorem pomysłów, które pamiętamy z przeszłości, jednak są to pomysły, które
przeważnie lubimy i zdecydowanie nie degustują nas wariacje na ich temat.
Przynajmniej w mojej głowie to wszystko hula, niemal idealnie. Niemal, bo ciutkę
rażą mnie niezbyt wysokiej klasy polskojęzyczne teksty, a tych na nowym albumie
znajdziemy więcej niż dotychczas. Jest to jednak element, który albumu pod
żadnym względem nie dyskwalifikuje. Tym bardziej że same wokale są tutaj
naprawdę przyzwoite. Tak samo jak brzmienie, któremu niczego zarzucić się nie
da. Kurcze, bardzo chętnie bym obejrzał zespół na żywca, bo jestem w stanie się
założyć, że te dźwięki ze sceny zyskują dodatkowe pierdolnięcie i są w stanie rozruszać
niejednego umarlaka. Nie mniej jednak, nawet w warunkach domowych, „Noc Czarna
Czernią Otchłani” to bardzo dobry materiał, którego słucha się bez ziewania. A
ja tak sobie myślę, że krok po kroczku, ale jeśli Deathlike Dawn nadal będzie
sobie dreptał, i tendencję zwyżkową utrzyma, to za jakiś czas może „z karata”
zajebać taką płytą, że się nie pozbieram. Czego im i sobie życzę.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz