czwartek, 13 marca 2025

Recenzja Deathlike Dawn „Noc Czarna Czernią Otchłani”

 

Deathlike Dawn

„Noc Czarna Czernią Otchłani”

Werewolf Prom. 2025

Po chwilach spędzonych pod banderą Putrid Cult, nasz rodzimy Deathlike Dawn zmienił barwy wojenne, albo raczej przyodział się w wilczą skórę. Dlatego też ich trzeci album sygnowany jest logo innej wytwórni, tez z naszego podwórka, czyli Werewolf Promotion. Mówi się, że trzeci album jest dla zespołu przełomowy. To pewnego rodzaju egzamin jakości. Wielu w historii go nie zdało, bo albo zaczęli zjadać własny ogon, albo kombinować jak koń pod górkę. Jak się sprawy mają w przypadku Deathlike Dawn? Otóż, moim skromnym zdaniem, „Noc Czarna Czernią Otchłani” (jakkolwiek ten tytuł banalnie by nie brzmiał), to prawdopodobnie najlepszy materiał jaki zespół do tej pory z siebie wypluł. Nie jest to może jakaś przyspieszona ewolucja, jednak kolejny mały kroczek wprzód. W siedmiu zawartych na tym krążku utworach najwięcej chyba różnorodności, acz spiętej elegancko klamrą atmosferycznego black metalu. Znajdziemy tutaj fragmenty, które mogą kojarzyć się zarówno z Marduk, wczesnym Limbonic Art czy Morowe, ale także bardziej nieoczywiste. Te oscylują między totalnym, dzikim riffowaniem w „Shedding the Circle of Flesh” (najbardziej wkurwionym numerze na płycie, i według mnie najlepszym jaki wyszedł dotychczas spod paluchów H.), a akordami zahaczającymi z lekka nawet o retorykę death czy thrash metalową. Albo ta mega klasyczna solówka w „The Blades of Falling Shadows”, no prawie heavy metal. Wszystko to jednak ubrane zostało w klasyczne blackmetalowe brzmienie, przyozdobione nienachlanymi partiami klawiszy, które udanie podkreślają atmosferę kompozycji, a nie nużą i nie przesładzają. Same harmonie natomiast są chwilami aż nad wyraz chwytliwe, zarazem ostre jak szyjka rozbitej butelki. Może miejscami kompozycje Deathlike Dawn wydawać się mogą zbiorem pomysłów, które pamiętamy z przeszłości, jednak są to pomysły, które przeważnie lubimy i zdecydowanie nie degustują nas wariacje na ich temat. Przynajmniej w mojej głowie to wszystko hula, niemal idealnie. Niemal, bo ciutkę rażą mnie niezbyt wysokiej klasy polskojęzyczne teksty, a tych na nowym albumie znajdziemy więcej niż dotychczas. Jest to jednak element, który albumu pod żadnym względem nie dyskwalifikuje. Tym bardziej że same wokale są tutaj naprawdę przyzwoite. Tak samo jak brzmienie, któremu niczego zarzucić się nie da. Kurcze, bardzo chętnie bym obejrzał zespół na żywca, bo jestem w stanie się założyć, że te dźwięki ze sceny zyskują dodatkowe pierdolnięcie i są w stanie rozruszać niejednego umarlaka. Nie mniej jednak, nawet w warunkach domowych, „Noc Czarna Czernią Otchłani” to bardzo dobry materiał, którego słucha się bez ziewania. A ja tak sobie myślę, że krok po kroczku, ale jeśli Deathlike Dawn nadal będzie sobie dreptał, i tendencję zwyżkową utrzyma, to za jakiś czas może „z karata” zajebać taką płytą, że się nie pozbieram. Czego im i sobie życzę.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz