poniedziałek, 17 marca 2025

Recenzja Soulcarrion „Unholy Death Rituals”

 

Soulcarrion

„Unholy Death Rituals”

Self-released 2024

Na początku zeszłego roku stołeczny Soulcarrion poczęstował nas wydawnictwem, które nie do końca zgrywało się z moimi poglądami. Nagrywanie tych samych piosenek po raz drugi z automatu kojarzy mi się bowiem z historią Modern Talking. Oczywiście i gatunek i rozstrzał czasowy był w obu przypadkach z innej bajki, a i efekt końcowy, czyli „Enthrone Death” wypadało subiektywnie pochwalić, ale wiecie… To jak w tym dowcipie, co to po wizycie sąsiada pięć dych się znalazło, ale niesmak pozostał. Dobra, do rzeczy jednak. „Unholy Death Rituals” to nie kolejna wersja, ani żadne remixy, wcześniejszych nagrań, a zupełnie nowy materiał. Krótki bo krótki, zawierający dwadzieścia minut muzyki, ale lepsze to niż nic. Zwłaszcza, że death metal w wykonaniu Soulcarrion od początku bardzo mi siadł. W moim osobistym odczuciu jest to sto procent tego, czego po moim ulubionym gatunku oczekuję. Panowie nie silą się na jakiekolwiek novinky, czy muzyczne eksperymenty. Ich muzyka zakorzeniona jest bardzo głęboko w latach dziewięćdziesiątych i stamtąd czerpie wszelkie słyszalne inspiracje. Co mnie na tym wydawnictwie mocno zdziwiło, to jego surowizna. Nikt tu nie spuszczał się nad polerowaniem brzmienia czy uwypuklaniem szczegółów. Materiał ten tak na dobrą sprawę brzmi jak średniej jakości demo, przynajmniej biorąc pod uwagę współczesne możliwości techniczne, ukierunkowane na styl oldskulowy. Czyli nikt by się nie nabrał, że to jakaś staroć, ale brzmi prawilnie i śmierdzi rozkładem, albo pełną pajęczyn piwnica. No i zaskakują wokale, które chwilami wchodzą na niespotykanie dotąd wysokie, zdziczałe rejestry. Muzycznie EP-ka ta niczego jednak w obliczu Soulcarrion nie zmienia. Jest to solidny przekrój lat dziewięćdziesiątych z całym bogactwem inwentarza. Sporo tu wolnych, brytyjskich momentów, ale i niemało zrywów do galopu, brutalnej prostoty, ale i kontrastujących ją momentów melodyjnych. Nie wiem dlaczego, ale nowy materiał zespołu  mocniej kojarzy mi się z krajową sceną śmierćmetalową sprzed trzydziestu lat. Może dlatego, że nowe kompozycje są bardziej wkurwione niż dotychczas, pełne tego młodzieńczego buntu, zarazem miejscami zaskakujące melodyjnością. „Unholy Death Rituals” to materiał będący w moim mniemaniu krokiem wstecz, takim prequelem do „Infernal Agony”. Jednocześnie dla mnie, jako głosiciela tezy, że demówki są zawsze najlepsze, materiałem, którego słucha mi się wybornie. Nie mam pojęcia dlaczego Grzesiek tego nie wydał. Może mu się słuch na starość popsuł, albo go łupie w krzyżu. Ja bym powiedział, że te nowe siedem numerów to najlepsze co Soulcarrion dotychczas nagrał. Albo może po prostu najbardziej trafiające w mój gust. Ja jestem bardzo na tak.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz