poniedziałek, 3 marca 2025

Recenzja Cosmophage „Sidereal Malignancy”

 

Cosmophage

„Sidereal Malignancy”

Blood Harvest / Me Saco Un Ojo 2025

Mimo iż “Sidereal Malignancy” jest pierwszym wydawnictwem tego brazylijskiego zespołu, nie jest jednocześnie ich debiutem. Uprzednio, zespół, w niemal identycznym składzie, wypuścił w świat dwutorową EP-ką pod szyldem Utterance. Historia to jednak na tyle krótka, by nadal uważać Cosmophage za świeżynkę. Jednak po tym, co nam Canarinhos na samym wejściu prezentują, domyślam się, że dość szybko może być o nich głośno. Zapytam może tak: znaleźliście już jakichś treściwych naśladowców wczesnego Blood Incantation? Nie? No to już znaleźliście. Te dwadzieścia minut to konsekwentne rozwijanie tematów z „Starspawn”, i to na naprawdę najwyższym poziomie. Podobnie jak Amerykanie, Brazylijczycy czerpią bezpośrednio z niejednego źródełka, czerpiąc zarówno z Florydy, jak i fińskich jezior, tudzież podziwiając kunszt muzyczny pewnego zespołu z kraju słynącego z Niagary. Jeżeli lubicie klasyczny death metal w jego brutalniejszej formie, ale jednocześnie nie odpychają was dokonania Death ze środkowego okresu, lubicie dostać bezpośrednio w ryj brutalnym riffem, ale czasem myślicie o wyrafinowanym rzeźbionku po gryfie, to ten mini ma w sobie to wszystko, a nawet więcej. Kompozycje na „Sidereal Malignancy” są tak różnorodne i bogate, że odkrywanie wszystkich zawartych w nich pomysłach jednak chwilę zajmuje. Zwłaszcza kiedy jakiś riff zaczyna wwiercać wam się w głowę, lecz nim przebije się przez kość czaszki, majster zmienia wiertło i zaczyna przebijać się w innym miejscu. Nie wiem, do jakiej szkoły Brazylijczycy chodzili, kto ich uczył „Smoke on the Water”, ale musieli być cholernie pojętnymi uczniami. Bo aby naśladować taki Darkthrone, to grać wystarczy na poziomie „basic”. Cosmophage natomiast w instrumenty umiom, i swoim umiejętnościom dają upust na  omawianym minilongu. Aczkolwiek, od razu zaznaczam, bez zbędnego onanizmu. O wokalach wspomnę jedynie, że spełniają swoją rolę jako bulgoczący przewodnik po piekle, natomiast podkreślić muszę, że brzmienie tych nagrań to jest petarda. Wszystko tutaj jest odpowiednio selektywne, by żaden szczegół nie zanikał w tle, odpowiednio staroszkolne i w chuj ciężkie. Wszystkim tym spuszczającym się nad ostatnim krążkiem Blood Incantation, materiał ten powinien przypomnieć, jak zespół ten łączył w sobie wszystko co najlepsze w death metalu, zanim popłynął w rejony „wizjonerskie”. Gdybym miał wybierać pomiędzy „Sidereal Malignancy” a „ Absolute Elsewhere”, to zdecydowanie stawiam na ten pierwszy tytuł. Sprawdzajcie koniecznie!

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz