niedziela, 16 marca 2025

Recenzja Maltuka „Black Rite”

 

Maltuka

„Black Rite”

High Roller Rec. 2025

Maltuka pochodzą z Bergen. Ale nie, nie grają black metalu. Zespół wywodzi się z tworu o nazwie Psykopath, który to dnia pewnego opuściło dwóch członków, i założyli sobie chłopcy Maltuka właśnie. W sumie nie wiem dlaczego, bowiem muzykę pod nową nazwą tworzą bardzo podobną. Panie i panowie, Maltuka grają thrash. A ile znacie dobrych thrashowych zespołów z Norwegii? Oczywiście poza wspaniałym, pijackim Deathhammer? No właśnie, niewiele. Jeśli zadacie sobie odrobinę trudu i poświęcicie kilka chwil „Black Rite”, to…  ten stan rzeczy na pewno się nie zmieni. Z przyczyn trywialnych. Ta EP-ka, mimo iż bardzo mocno zainspirowana klasykami thrash metalu, zarówno tymi zza wielkiej wody, jak i teutońskimi, powyżej chuja po prostu nie podskoczy. Jeśli brać pod uwagę, na zasadzie sztucznej inteligencji, poszczególne składowe muzyki Norwegów, to wszystko się idealnie zgadza. Znajdziemy w tych czterech kompozycjach intensywne, staroszkolne riffowanie, głównie na wysokich obrotach, kilka poprawnie odegranych solówek, ostry wokal, gdzieniegdzie urozmaicany panicznymi zakrzykami, i tradycyjną, nieskomplikowaną sekcję rytmiczną. Co w tych piosenkach zatem zgrzyta, skoro wszystko się zgadza? Ano to, że poza naprawdę dobrym riffem otwierającym „Xolotl”, reszta jest cholernie nijaka i wyparowuje z kopuły zaraz jak płytka się kończy. I naprawdę nie jest to kwestia pod tytułem „tysiąc razy to słyszałem”, bo dla mnie nie jest to absolutnie argument dyskwalifikujący jakiekolwiek nagrania, a często wręcz przemawiający „za”. No bo wiadomo, że lubię piosenki, które już kiedyś słyszałem. Z muzyką jest jednak jak z gotowaniem, dlatego często się do takich analogii odnoszę. Nie każdy potrafi odgrzać kotleta tak, by ten był nadal smaczny i aromatyczny. Maltuka nie umiom. A już całkowicie spierdolili sprawę zamykającym ich debiutanckie wydawnictwo numerem tytułowym, który pod koniec mocno zwalnia, wchodzi w rejony bardziej heavymetalowe, melodyjne i zwiastujące skręt w kierunku muzyki starszej i lżejszej. Kompletnie mnie ta EP-ka nie przekonuje i wątpię, żeby mi się chciało sprawdzać, co tam Maltuka wyrzeźbią w przyszłości. Może materiał ten znajdzie swoich amatorów, bo w sumie nie jest to jakaś straszna kupa, ale ja podziękuję. Zbyt wiele jest lepszych zespołów, by tracić czas na taką degrengoladę.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz