Bloodstain
„I Am Death” E.P.
Valfrid Music 2025
Chyba
ci czterej Szwedzi pozazdrościli nam takich kapel jak chociażby Okrutnik czy
Night Lord, że wyskoczyli w kupie jako Bloodstain i przy okazji wysmażyli tą
debiutancką epkę. Chłopaki pochodzą ze Sztokholmu i mają po 18 i 19 lat, ale są
doskonale przygotowanymi muzykami, aby biczować do krwi swym thrash metalem. Ich
wydawnictwo to 21 minut muzyki, która jednoznacznie kojarzy się z Bay Area, a
szczególnie z drugą płytą Metallica, ponieważ utwory na „I Am Death” również
niosą ze sobą ten nierzeczywisty klimat co „Ride The Lightning”. Poza tą
analogią można wychwycić tu także sporo manier znanych z Exodus czy Testament,
ale Bloodstain chwilami wpada również w nieco brudny i uliczny vibe, który
kojarzy się mocno z poczynaniami Motörhead. Ci ostatni są tu obecni dzięki
heavy metalowym patentom, których kilka ci młodzi twórcy użyli. Reszta to już
wysoce energiczny thrash, który zapierdala przed siebie dość szybko i częstuje
wszystkim co w tym gatunku najlepsze. Kąsające riffy, agresywny palm muting,
idealnie pukające beczki, precyzyjny bas oraz dość zadziorne wokalizy. Wszystko
połączone owocuje niezwykle nośną muzą w amerykańskim duchu lat
osiemdziesiątych. Chłopaki grają jakby metal mieli we krwi od urodzenia i
sprawnie wykorzystują swoje instrumenty. Nienagannie poprowadzone akordy,
płynne przejścia między nimi, a także wywołujące dreszcze solówki naprawdę dają
radę. Intensywna i ostra gędźba, która wchodzi jak w masło i zabiera jej
słuchacza w ówczesne lata, kiedy rządziły opięte, niebieskie dżinsy i białe
buty do koszykówki. Kiedy trzeba to boleśnie batoży, aby w innej chwili świetną
melodią też zachwycić. Co tu dużo pisać. Głowa sama sobą macha i nad nóżką
zapanować się nie da. Fantastyczny thrash metal, o nienagannej, kalifornijskiej
stylistyce. Może emocjonalnie trochę zbyt wyważony, ale pewnie u tych czterech
młodzieńców na wkurw przyjdzie jeszcze pora. Udana inauguracja wydawnicza.
Czekam na więcej.
shub niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz