wtorek, 18 marca 2025

Recenzja Ade „Supplicium”

 

Ade

„Supplicium”

Time To Kill Records 2025

Najnowsza, piąta już płyta tego włoskiego kwintetu to death metal, którego koncept został oparty na czasach świetności Cesarstwa Rzymskiego. Zresztą tak też jest na poprzednich produkcjach tej kapeli. Zatem na „Supplicium” Ade kontynuują swą epopeję, ubierając historię swego kraju w śmierć metalowe dźwięki. To dziesięć numerów, które całościowo zamykają się w prawie trzech kwadransach muzyki gęstej i efektownej. Każdy z utworów to zbiór technicznych popisów, zwalistych blastów i ciężkich zwolnień w towarzystwie mięsistej sekcji rytmicznej i soczystych growli. Wszystko to tworzy bujną strukturę o zmiennym tempie, która wypełniona jest po brzegi różnymi formami kostkowania, co nie pozwala się nudzić słuchającemu ten album. Różnorodna agogika oraz nieustannie wybuchające, co rusz to nowe pomysły, zrodziły death metal, który atakuje zmysły z brutalną intensywnością. Wzbogacony w niektórych miejscach o odpowiedni, syntezatorowy podkład, kreuje wysoce klimatyczne dzieło. Przepełnione jest ono folklorem Starożytnego Rzymu i przenosi odbiorcę w jego okrutne i jednocześnie piękne czasy. Pomagają w tym Ade także dźwięki (chyba) lutni, tradycyjnych instrumentów perkusyjnych i żeńskich zaśpiewów. Całość doprawiona melodyką o bliskowschodnim charakterze mocno kieruje skojarzenia w stronę Nile, bowiem u Włochów atmosfera odgrywa równie ważną rolę. Nigdy nie byłem fanem przed chwilą wymienionych Amerykanów więc pewnie dlatego nie będę też miłośnikiem tej piątki Rzymian. Grają oni death metal o spektakularnym usposobieniu, który nie może się nie podobać i tutaj właśnie pogrzebana jest jego główna bolączka. Tak jak szybko tego typu granie eksplodowało w pełnej krasie, tak szybko się zużyło i z mojego punktu widzenia na dziś nie ma większego sensu. Uważam, że czasy na takie fajerwerki dawno minęły i obecnie nie są one w stanie mnie do siebie przyciągnąć. Czyściuteńko zarejestrowany i narcystycznie pławiący się w swoich nutach death metal. Błyszczy niczym tombak i wlatując jednym uchem zaraz wylatuje drugim. Jak dla mnie decior w zupełnie zdewaluowanej odsłonie.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz