czwartek, 20 marca 2025

Recenzja Halny „Zawrat”

 

Halny

„Zawrat”

Via Nocturna 2024

Jeśli wierzyć Metalowemu Archiwum, to Halny datuje swoje początki na dobrą dekadę wstecz. Wówczas jednak najwyraźniej nie pykło, bo zespół zgasł szybciej niż zapałka w bajce o dziewczynce. Coś chłopaków jednak ciągnęło do grania, i najwyraźniej pochodziło to z gór. Dzięki temu zewowi, niemal dokładnie rok temu premierę miał debiutancki krążek zespołu, poświęcony koncepcyjnie przełęczy w Tatrach Wysokich. Powiem, że temat całkiem oryginalny i ciekawy. Zawsze to jakaś odmienność od ogólnie pojętej diabelszczyzny, zwłaszcza, że liryki na tym krążku dalekie są od grafomanii, którą często zespoły zastępują niemoc twórczą, tudzież silą się przez nią na niby-awangardę. Czyli mamy już pierwszy plus, aczkolwiek doskonale wiemy, że jeśli muzyka jest chujowa, to nawet epopeje narodowe jej nie wybronią. „Zawrat” to nieco ponad pół godziny na wskroś polskiego black metalu. I ta polskość przejawia się nie tylko przez język, w jakim wspomniane teksty są wyrażane. Gdybym miał przytaczać nasuwające mi się inspiracje towarzyszące powstawaniu tego materiału, to zdecydowanie w pierwszym rzędzie postawił bym Mgłę. Halny nie opiera się przed wplataniem w swoje, mroźne skądinąd, tremolo chwytliwych, cholernie wciągających linii melodyjnych, które dla jednych będą miały posmak lukru, a dla innych smak trucizny (w zależności od stopnia ortodoksyjności). Chwilami kompozycje na „Zawrat” faktycznie wykazują objawy prostoty czy nawet lekkiego „upośledzenia”, ale to tylko i wyłącznie wtedy, jeśli porównamy je bezpośrednio do twórczości zespołu M i spółki. Najlepszym przykładem tego o czym piszę niech będzie „Faust”. Jeśli posłuchacie go uważnie, to tam Mgła stara się niemal przecisnąć przez dziurkę od klucza. Trąci typową linią melodyjną a zagrywki perkusyjne, zwłaszcza pyknięcia w blachy, to wersja lo-fi Darkside’a. Słychać, że „fizyczny” bardzo by chciał, ale jeszcze umiejętności brakuje. I piszę to absolutnie niczego zespołowi nie ujmując, bo Halny w tych melo-blackmetalowych klimatach i tak radzi sobie lepiej niż przyzwoicie. Poza tym podoba mi się, że zespół nie trzyma się sztywno przyświecającego im pierwowzoru, a poszukuje po swojemu, niejednokrotnie wplatając w swoje kompozycje pomysły dość zaskakujące. Niech za przykład takiego świadczy choćby otwierający „Maj” riff, totalnie thrashowy, kojarzący się bardziej z Nevermore niż czymkolwiek blackmetalowy. Takich zaskakiwajek jest tu jeszcze kilka, ale to już sobie poszukacie sami, jeśli oczywiście po „Zawrat” sięgniecie. A jeśli tego dotychczas nie uczyniliście, to zapewniam, że, pomimo wszelkich powyższych uwag, warto. Bo jeśli nawet nie jest to najwyższa klasa krajowego black metalu, to na pewno mocny reprezentant drugiej linii. Mnie debiut Halnego bardzo pozytywnie zaskoczył. Dlatego sięgam po pieczątkę z napisem „zatwierdzone” i chętnie przybijam w roku okładki.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz