sobota, 22 marca 2025

Recenzja Nyktmyst „Nyktmyst”

 

Nyktmyst

„Nyktmyst”

Iron Bonehead 2025

Nyktmyst to nowa nazwa na holenderskiej scenie, a tworzą go dwaj panowie, którzy 21 marca wydadzą swój pięcioutworowy debiut, choć tak naprawdę zawiera on dwa nastrojowe interludia i trzy kawałki utrzymane w black metalowym stylu drugiej połowy lat dziewięćdziesiątych. Muzyka tego duetu doskonale pasuje do wspomnianych, krótkich instrumentalnych przerywników, bo to delikatnie melodyjny bleczur, zagrany na „przydymionych” gitarach, co nadało ich brzmieniu dość aksamitnej barwy. Spomiędzy strunowego łojenia o gęstej strukturze wypływają całkiem zimne tremolo, wpuszczając do tutejszych, odrobinę przytłaczających akordów trochę chłodnego powietrza. Całość płynie w średnim tempie, kreśląc epickie i zroszone czarną melancholią chwytliwości. Ich posępność trafnie podkreślają ponure wokalizy oraz nisko dudniąca sekcja. Aby uwypuklić refleksyjny charakter swoich kompozycji, Nyktmyst od czasu do czasu pauzuje momentami przytłaczające riffowanie klasycznie brzmiącymi „separatorami”, po których rusza z kopyta, żeby kontynuować swe smutne pieśni. Black metal w wykonaniu Holendrów w pełni nawiązuje do drugiej fali gatunku, co wyraźnie słychać w hipnotycznym kostkowaniu o depresyjnej i tęsknej aurze. Z tego wydawnictwa wypływa sporo negatywnych emocji, które sprowadzają się do poczucia bezsilności, rezygnacji i niechęci do świata. Dekadencka rogacizna, która w żadnym razie nie ma nic wspólnego z ckliwością, ponieważ skomponowana jest z pełną powagą, należną tej mrocznej sztuce z końca dwudziestego wieku. Atmosferyczny black metal pełen majestatu, który również potrafi chwilami zerwać się do agresywniejszego tonu i pogrozić pięścią. Jak dla mnie jest tu za spokojnie, ale sprawdźcie, bo nic nie stracicie, a może zyskacie.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz