poniedziałek, 10 marca 2025

Recenzja Wombbath „Beyond the Abyss”

 

Wombbath

„Beyond the Abyss”

Pulverised Rec. 2025

Nie wiem, co mnie skusiło, że wziąłem się za odsłuch najnowszej, siódmej już płyty Wombbath. Tym bardziej, że ich powrót zza grobu uważałem od początku za pomyłkę, co zresztą dałem wyraz tekstem nawiązującym do ich płyty sprzed pięciu lat, a konkretnie „Choirs of the Fallen”. W międzyczasie Szwedzi wypuścili w świat jeszcze dwa duże albumy, ale, serio, nawet nie chce mi się ich sprawdzać. Bo „Beyond the Abyss” to ciąg dalszy męczenia buły i starań, by klapnięty korzeń ponownie zapłonął. Cóż, w tym przypadku to i Viagra nie pomoże, a efekt sprzed lat trzydziestu to sobie muzycy mogą co najwyżej odtworzyć na zasadzie „pamięciówki”. Do rzeczy zatem. Wiecie jak smakują ziemniaki, których zapomniało się przy gotowaniu posolić? To nadal ziemniaki, mają identyczną konsystencję i wygląd. Jednak ich konsumpcja nie sprawia takiej samej przyjemności. Podobnie jest z nowym Wombbath. To nadal szwedzki, klasyczny śmierć metal, jednak tak bezpłciowy i pozbawiony duszy, że gdyby ta płyta wyszła w połowie lat dziewięćdziesiątych w identycznym kształcie, to pewnikiem została by wyśmiana przez dziewięćdziesiąt dziewięć procent maniaków. Chłopaki silą się na granie w starym stylu, jednak już lata nie te, pomysłów brakuje, więc łatają tym co pod rękę wpadnie. A wpadają „kserówki” z pożółkłych podręczników, i to kopie z kopii, w połączeniu z elementami kompletnie do tego stylu nie pasującymi, jak choćby partie smyczkowe czy klawiszowe „rozweselacze”. No bo jak inaczej nazwać nikomu do niczego niepotrzebne plumkania, mające niby budować podniosły klimat, a tak naprawdę będące typową „przeszkadzają”? Kompletnie beznadziejne są na tym krążku wokale. Niby klasyczny rzyg, ale tak anemiczny, zakotwiczony w jednaj tonacji, zupełnie nie wyrażający jakichkolwiek uczuć, powiedziałbym też że pozbawiony mocy, papka dla pensjonariuszy domów seniora. Poza tym, mimo iż to klasyczne czterdzieści minut, to ciągnie się ta płyta niczym makaron i potrafi solidnie zmęczyć i demotywować do ponownego odsłuchu. Kurwa, ja naprawdę nie wiem, komu ona jest potrzebna. A tym bardziej, dlaczego taka wytwórnia, jak, poważana mimo wszystko, Pulverised Records, zdecydowała się tego bubla wypuścić. Totalna porażka. Chcecie, to sprawdzajcie, dla mnie strata czasu.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz