piątek, 28 marca 2025

Recenzja Impurity „The Eternal Sleep”

 

Impurity

„The Eternal Sleep”

Hammerheart Rec. 2025

Nadal lubicie staroszkolny szwedzki death metal? Jeszcze wam się nie znudziło? No to zapraszam do zabawy w stylu znajdź różnice między obrazkami (w tym przypadku „piosenkami”). Porównajcie sobie opisywany tutaj chwilę temu ostatni album weteranów z Wombbath, z młodzikami, którzy dopiero na scenę wchodzą. Zespół nazywa się jak widać u góry, i składa z czterech młodych-gniewnych, którzy tradycje muzyczne swego kraju niezwykle szanują. Nie plamią ich, nie depczą startym obcasem, tylko z największą pasją kultywują. „The Eternal Sleep” to w stu procentach odgrzewany kotlet. Jednocześnie, i to słychać już od otwierającego album „Denial of Clarity”, nie jest to produkt taśmowy. W zasadzie jest to całkowity negatyw tego, co prezentuje wspomniany „Beyond the Abyss”. Bo o ile na tamtym krążku, siłując się straszliwie, nie znalazłem nic ciekawego, tak tutaj każdy następny kawałek to potężny cios na mordę, absolutnie zero nudy. I to przy założeniu, że praktycznie wszystkie pojawiające się w tych utworach riffy to klasyka, piosenki, które doskonale znamy, chwilami brzmiące niczym wyjęte z „Leth Hand Path” czy „Like an Everflowing Stream” (wczesnym Dismemberem wali tutaj przede wszystkim). Mimo to, nigdy w życiu nie ośmieliłbym się ich nazwać plagiatem. Impurity doskonale odświeżają starą formułę, i to wcale nie za pomocą nowoczesnych narzędzi czy jakichś awangardowych trików. Zapiaszczone gitary, wycinające takie melodie, że spokojnie w miejscu usiedzieć się nie da, pulsujący rytmicznie bas, punkowe rytmy plus kilka blastów, i doskonale znany, chropowaty wokal. Do tego kapka klawiszy, wyśmienicie podkreślających to, co podkreślać mają, trochę chórków, jakiś motyw akustyczny i… gotowe! Młode chłopaki mają w sobie więcej ikry niż połowa stetryczałych dziś, odcinających kupony od dawnej formy twórców sceny z lat dziewięćdziesiątych razem wziętych. Z tych piosenek aż bucha energią i żywym ogniem, mimo że cały czas ma się wrażenie, że to przecież już tysiąc razy było. Z drugiej strony może w tym właśnie największa siła „The Sternal Sleep”, że potrafi wycisnąć łezkę w oku tym, którzy przy scenie sztokholmskiej dorastali. Cholernie nośny to album, ciężki ale bujający, kurewsko chwytliwy i na swój sposób przebojowy. Tak! Takiego szwedzkiego death metalu chcę, i taki mi się jeszcze nie znudził. Maksymalna rekomendacja.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz