This
Gift Is A Curse
„Heir”
Season Of Mist 2025
To
moje pierwsze zetknięcie z tymi pięcioma facetami i jestem z niego zadowolony,
choć dostałem od nich niezły wpierdol. Pochodzą ze Sztokholmu i grają razem pod
tą nazwą już od 2008 roku. Na dniach pojawi się ich czwarta płyta, na której
znajduje się dziesięć numerów, stanowiących mieszankę sludge’u, hardcore’a i
black metalu. No kurwa, myślałem, że już mnie nic nie zdziwi, ale to połączenie
początkowo wywołało uśmiech na mojej twarzy, który wraz z każdą kolejną sekundą
tego materiału coraz bardziejz niej znikał, bo jak się okazało Szwedzi trafili
w punkt. Otwierający produkcję „Kingdom” to szalony i mechaniczny atak, od
którego robi się gorąco. Bombardujące, gęste riffy powodują, że głowa płonie i
całe szczęście, że w połowie tego wałka wyhamowują, przeistaczając się w
hipnotyczny przerywnik z nastrojowymi dźwiękami gitary i antypatycznie
recytowanymi słowami przy udziale Laury Morgan z Livmørd, aby nagle eksplodować
w sludge’owy noise. Panowie kontynuują zniszczenie, płynnie przechodząc w „No
Sun, Nor Moon”, będący mocno industrialno-black metalowym utworem, w którym
znaczącą rolę odgrywają spazmatyczne, wysokotonowe zagrywki, które wypełzają z
chaosu głównych tekstur. Kolejny, „Void Bringer” uspokaja nieco zawieruchę swym
wolnym i jednostajnym rytmem, przywołując trochę rytualnej aury. To
przestrzenna kompozycja o rozciągniętych akordach, które przelewają się jak
bagienny muł. Następujący po nim „Death Maker” to w pierwszej części agresywny
i lodowaty akt brutalności, który zapodany poprzez tremolando łączące się z
core’owymi wpływami sprowadza sporo represji na zmysły, które łagodzi
interludium „Passing”, ale tylko robi to tylko na dwie minuty, ponieważ
zdecydowanie dysonansowy „Seers Of No Light” wgniata w glebę. Za pośrednictwem
„Cosmic Voice” dostajemy trochę eksperymentalnego grania, które zamyka nas w
kosmicznej pułapce, która przez siedem minut próbuje wpędzić w katatoniczny
bezruch i wieczną apatię. Do rzeczywistości przywołuje „Vow Sayer” dzięki
energicznej agogice i powracających, konwulsyjnych wtrętów uwiera, wżerając się
między zwoje mózgowe. Dziewiąty „Old Space” to monumentalna i introspektywna
podróż w najgłębsze zakamarki psychiki, a jego transowe melodie to czysta
medytacja, która niestety nie uspokaja, gdyż jej brzmieniowy ogrom chce wydrzeć
nam serce z piersi. This Gift Is A Curse kończy to wydawnictwo „Ascension”.
Złożonym utworem, który momentami wyraźnie pobrzmiewa stylem Deathspell Omega i
serwuje huśtawkę nastrojów niczym w chorobie dwubiegunowej. Płyta skomponowana
w przemyślany sposób, celnie uderza w najczulsze punkty jej odbiorcy.
Zarejestrowana czysto, ale nie pozbawiło to jej surowości, a fuzja wcześniej
wymienionych gatunków, która ją stanowi dała wynik pełen energii. Intensywna,
mroczna i metafizyczna muzyka, której nie sposób nie polecić. Black metal w
rzadko spotykanej formie i gwarantujący silne przeżycie. Na długo pozostanie w
Waszej pamięci. Wysoka rekomendacja z mojej strony.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz