Teitanblood
„From the Visceral Abyss”
NoEvDia 2025
Jeśli chodzi o Teitanblood to jedno trzeba przyznać.
Regularni są jak cholera. Ich pełnowymiarowe wydawnictwa ukazują się, od samego
początku, co pięć lat. Dlatego też brak nowego wyziewu od Hiszpanów nieco
mnie kilka miesięcy temu zaniepokoił. Na szczęście okazało się, że to tylko
drobne spóźnienie, które mieści się w ramach „studenckiego kwadransu”, i nowe
nadeszło, a w zasadzie nadejdzie, lada moment. Czy ktokolwiek miał choćby
najmniejsze wątpliwości, że „From the Visceral Abyss” pozamiata sceną
death/black metalową, wejdzie taranem między gigantów i ustawi w czubie kolejki
do płyt roku? Ja nie miałem. Ale wiecie, że im wyższe oczekiwania, tym większe
rozczarowanie. Na Teitanblood nie zawiodłem się jednak nigdy! I trochę bawiło
mnie rozkładanie przez niektórych malkontentów ich poszczególnych płyt na
składniki pierwsze, szukanie dziury w całym, albo wytykanie wad
wyimaginowanych. Dlatego też nie mam zamiaru dokonywać dysekcji nowego dzieła
(tak, dokładnie tego słowa chciałem użyć) Teitanblood. Ten zespół od dwóch
dekad miesza w swoim kotle wszystko co najbardziej plugawe, obrzydliwe i
odpychające. I robi to tak skutecznie, i z taką maniakalną konsekwencją, że
ciężko w jakikolwiek sposób podważyć ich stuprocentową szczerość. Muzyka tego
diabelskiego tworu to definicja tego, czym powinien być amalgamat dwóch
wymienionych powyżej gatunków. A właściwie ich najbardziej obrzydliwych
obrazów. To prawdziwy obłęd, który potęgują maniakalne wokale kolesia zakutego
w kaftan bezpieczeństwa. Teitanblood ze swoimi niepowtarzalnymi riffami,
dzikimi i zawierającymi czystą nienawiść, stanowią piąty żywioł, chyba jeszcze
bardziej zabójczy niż wszystkie cztery razem wzięte. To skondensowane zło,
które degraduje większość zespołów death i black metalowych do poziomu
przedszkola. Przecież samo interludium w postaci ambientowego
„Sevenhundreddogsfromhell” ma w sobie więcej choroby i śmierci, niż cała
Etiopia. A zamykający płytę piętnastominutowy kolos to śmierć, pożoga i płacz
osieroconych dzieci. Że mało konkretów o muzyce? Bo ona jest w rękach
Teitanblood narzędziem do pobudzania chorej wyobraźni i niszczenia ludzkiej
mentalności. „From the Visceral Abyss” to trucizna, napalm, gilotyna, stryczek…
Jakkolwiek byście tego nie nazwali - to czysta śmierć. Jest dopiero marzec?
Chuj z tym, zaryzykuję, że dla mnie płyta roku!
-
jesusatan
https://teitanblood.bandcamp.com/album/from-the-visceral-abyss
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz