piątek, 21 marca 2025

Recenzja Teitanblood „From the Visceral Abyss”

 

Teitanblood

„From the Visceral Abyss”

NoEvDia 2025

 


Jeśli chodzi o Teitanblood to jedno trzeba przyznać. Regularni są jak cholera. Ich pełnowymiarowe wydawnictwa ukazują się, od samego początku, co pięć lat. Dlatego też brak nowego wyziewu od Hiszpanów nieco mnie kilka miesięcy temu zaniepokoił. Na szczęście okazało się, że to tylko drobne spóźnienie, które mieści się w ramach „studenckiego kwadransu”, i nowe nadeszło, a w zasadzie nadejdzie, lada moment. Czy ktokolwiek miał choćby najmniejsze wątpliwości, że „From the Visceral Abyss” pozamiata sceną death/black metalową, wejdzie taranem między gigantów i ustawi w czubie kolejki do płyt roku? Ja nie miałem. Ale wiecie, że im wyższe oczekiwania, tym większe rozczarowanie. Na Teitanblood nie zawiodłem się jednak nigdy! I trochę bawiło mnie rozkładanie przez niektórych malkontentów ich poszczególnych płyt na składniki pierwsze, szukanie dziury w całym, albo wytykanie wad wyimaginowanych. Dlatego też nie mam zamiaru dokonywać dysekcji nowego dzieła (tak, dokładnie tego słowa chciałem użyć) Teitanblood. Ten zespół od dwóch dekad miesza w swoim kotle wszystko co najbardziej plugawe, obrzydliwe i odpychające. I robi to tak skutecznie, i z taką maniakalną konsekwencją, że ciężko w jakikolwiek sposób podważyć ich stuprocentową szczerość. Muzyka tego diabelskiego tworu to definicja tego, czym powinien być amalgamat dwóch wymienionych powyżej gatunków. A właściwie ich najbardziej obrzydliwych obrazów. To prawdziwy obłęd, który potęgują maniakalne wokale kolesia zakutego w kaftan bezpieczeństwa. Teitanblood ze swoimi niepowtarzalnymi riffami, dzikimi i zawierającymi czystą nienawiść, stanowią piąty żywioł, chyba jeszcze bardziej zabójczy niż wszystkie cztery razem wzięte. To skondensowane zło, które degraduje większość zespołów death i black metalowych do poziomu przedszkola. Przecież samo interludium w postaci ambientowego „Sevenhundreddogsfromhell” ma w sobie więcej choroby i śmierci, niż cała Etiopia. A zamykający płytę piętnastominutowy kolos to śmierć, pożoga i płacz osieroconych dzieci. Że mało konkretów o muzyce? Bo ona jest w rękach Teitanblood narzędziem do pobudzania chorej wyobraźni i niszczenia ludzkiej mentalności. „From the Visceral Abyss” to trucizna, napalm, gilotyna, stryczek… Jakkolwiek byście tego nie nazwali - to czysta śmierć. Jest dopiero marzec? Chuj z tym, zaryzykuję, że dla mnie płyta roku!

- jesusatan


https://teitanblood.bandcamp.com/album/from-the-visceral-abyss

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz