piątek, 28 października 2022

Recenzja Arkona “An Eternal Curse of the Pagan Godz”

 

Arkona

“An Eternal Curse of the Pagan Godz”

Old Temple 2022 (re-issue)

Lubię takie wznowienia. Z prostego powodu. Przypominają mi o płytach, które gdzieś tam kurzą się na strychu (no dobra, żartowałem, nie mam strychu) i o których trochę zapomniałem albo nie mam czasu wracać.  Dzięki Erykowi mogłem odświeżyć sobie drugie demo zespołu, którego wkład w polską scenę blackmetalową ciężko przecenić. Materiał ten ukazał się w roku dziewięćdziesiątym czwartym nakładem Kassandra Records, a potem doczekał się kilku reedycji w różnych formatach. Do rzeczy jednak. Rozpisywanie się nad zawartością „An Eternal Curse of the Pagan Godz” jest jak tłumaczenie dzisiejszemu nastolatkowi do czego, poza oddawaniem moczu, służy siusiak. Płyta zawiera intro / outro plus siedem kompozycji autorskich, silnie zainfekowanych ówczesną, norweską drugą falą. Zatem spotykamy się z charakterystycznie bzyczącymi gitarami, pulsującą z drugiego planu sekcją rytmiczną i mrożącym krew w żyłach wrzaskiem. Niby standard na tamte czasy, zatem co sprawiło, iż Arkona już wtedy uchodziła za jeden z ważniejszych hordów na naszym poletku. Otóż niebanalność kompozycji, z których bije mróz, wściekłość i nienawiść do chrześcijańskiego boga. Bynajmniej nie jest to jazda na pełnej pizdzie, bo wielkopolanie doskonale potrafili wplatać w swoje kompozycje skuwającą lodem melodię oraz dodawać jej podniosłości przy pomocy towarzyszących gitarom klawiszowych dodatków w tle. Szybkie partie urozmaicane są fragmentami wolniejszymi, lecz przez cały czas czuć w tych dźwiękach Diabła. Gdyby zamknąć oczy, roztoczy się przed nami spowity ciemnością gęsty las, mocno przysypany śniegowym puchem, pełen czających się w nim pogańskich bóstw. Ponadto, a co chyba najważniejsze, Arkona nie waliła od kalki północnych klimatów, lecz właśnie dzięki między innymi nim narodziło się w tamtych czasach coś, co dziś nazywamy polskim odłamem black metalu. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że w muzyce tej czuć rodzime pierwiastki. Dlatego słuchając dziś tej demówki dosłownie przechodzą mnie przyjemne ciarki na samo wspomnienie tamtych wspaniałych czasów. Kto się wtedy jeszcze nie urodził, albo był zbyt młody by doświadczać nadejścia czegoś nowego, dzięki Old Temple ma dziś namiastkę początków polskiej sceny blackmetalowej. Bezwzględnie pozycja obowiązkowa do zakupu dla wszystkich, którzy tego tytułu nie mają jeszcze na półce, a którym rzeczony gatunek jest bliski sercu. Kult!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz