piątek, 14 października 2022

Recenzja Riotor „Recrudescence of Darknes”

 

Riotor

„Recrudescence of Darknes”

Bestial Invasion 2022

Po dwóch latach jakie upłynęły od wydania splitu z Vae Victis, a pięciu od poprzedniej dużej płyty, Riotor powracają, by spuścić nam wpierdol po raz kolejny. Kto zespół zna, temu przedstawiać nie trzeba. Mniej zorientowanym podpowiem jedynie, by przed odpaleniem „Recrudescence of Darkness” mocno złapali się krzesła, bo to będzie jazda baz trzymanki. Kanadyjczycy w swojej muzyce oddają hołd starej szkole. Innowacji tutaj spodziewać się nie należy. Oczekiwać można natomiast totalnego huraganu ognia. Czerpiąc głównie z thrashowych klasyków pokroju Kreator czy ich rodzimy Razor, kwintet z Quebeku dodatkowo podkręca tempo i jeszcze bardziej brutalizuje swoje kompozycje jadowitymi, chwilami śmiertelnie drapieżnymi akordami, w których usłyszeć można echa Impaled Nazarene czy nawet Sarcofago. Nie ma tutaj czasu na odpoczynek, riffy płynnie przechodzą z jednego w drugi nie pozostawiając miejsca na złapanie oddechu czy chwilowy choćby odpoczynek. Łeb ma się kręcić non stop z taką prędkością, by nie starczało czasu na potupanie nóżką. A chciałoby się, bo kompozycje na tym albumie są konkretnie zagęszczone ale i relatywnie chwytliwe. Natomiast pojawiające się dość systematycznie wysokooktanowe solówki udowadniają, że ten rozpędzony pociąg którym podróżujemy, nie gna na oślep, lecz jest kierowany przez wysoce wyspecjalizowanego i doświadczonego maszynistę.   Zaprawdę gitarzyści przebierają paluchami po gryfie i kostkują tak, że iskry lecą, a każdy kolejny przewijający się motyw to kop z podbitego buta prosto w roześmiany ryj. Wypada też wspomnieć o nie szczędzącym strun głosowych wokaliście, wyharkującym swoje frazy z taką wściekłością, że psy uciekają. Zresztą ścieżki wokalne chwilami są dodatkowo intensyfikowane dodatkowymi głosami w tle, co po raz kolejny odwołuje nasze myśli w kierunku wspaniałych lat osiemdziesiątych. No ale rozbieranie muzyki Riotor na części pierwsze mija się chyba z celem. Wspomnę może jeszcze, że jeżeli takie nazwy jak Deathhammer czy Warfist wywołują u was  skok adrenaliny, to po nowy Riotor możecie sięgać w ciemno. Bo Kanadole po raz kolejny nie zawiedli i zafundowali nam na „Recrudescence of Darkness” prawdziwy rollercoaster do piekła. Kurwa, idę nabazgrać markerem na ścianie klatki schodowej Oldschool Thrash not dead!

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz