Riotor
„Recrudescence of Darknes”
Bestial Invasion 2022
Po dwóch latach jakie upłynęły od wydania splitu z Vae
Victis, a pięciu od poprzedniej dużej płyty, Riotor powracają, by spuścić nam
wpierdol po raz kolejny. Kto zespół zna, temu przedstawiać nie trzeba. Mniej
zorientowanym podpowiem jedynie, by przed odpaleniem „Recrudescence of
Darkness” mocno złapali się krzesła, bo to będzie jazda baz trzymanki.
Kanadyjczycy w swojej muzyce oddają hołd starej szkole. Innowacji tutaj
spodziewać się nie należy. Oczekiwać można natomiast totalnego huraganu ognia.
Czerpiąc głównie z thrashowych klasyków pokroju Kreator czy ich rodzimy Razor,
kwintet z Quebeku dodatkowo podkręca tempo i jeszcze bardziej brutalizuje swoje
kompozycje jadowitymi, chwilami śmiertelnie drapieżnymi akordami, w których
usłyszeć można echa Impaled Nazarene czy nawet Sarcofago. Nie ma tutaj czasu na
odpoczynek, riffy płynnie przechodzą z jednego w drugi nie pozostawiając
miejsca na złapanie oddechu czy chwilowy choćby odpoczynek. Łeb ma się kręcić
non stop z taką prędkością, by nie starczało czasu na potupanie nóżką. A
chciałoby się, bo kompozycje na tym albumie są konkretnie zagęszczone ale i
relatywnie chwytliwe. Natomiast pojawiające się dość systematycznie
wysokooktanowe solówki udowadniają, że ten rozpędzony pociąg którym
podróżujemy, nie gna na oślep, lecz jest kierowany przez wysoce wyspecjalizowanego
i doświadczonego maszynistę. Zaprawdę gitarzyści przebierają paluchami po
gryfie i kostkują tak, że iskry lecą, a każdy kolejny przewijający się motyw to
kop z podbitego buta prosto w roześmiany ryj. Wypada też wspomnieć o nie
szczędzącym strun głosowych wokaliście, wyharkującym swoje frazy z taką
wściekłością, że psy uciekają. Zresztą ścieżki wokalne chwilami są dodatkowo
intensyfikowane dodatkowymi głosami w tle, co po raz kolejny odwołuje nasze
myśli w kierunku wspaniałych lat osiemdziesiątych. No ale rozbieranie muzyki
Riotor na części pierwsze mija się chyba z celem. Wspomnę może jeszcze, że
jeżeli takie nazwy jak Deathhammer czy Warfist wywołują u was skok adrenaliny, to po nowy Riotor możecie
sięgać w ciemno. Bo Kanadole po raz kolejny nie zawiedli i zafundowali nam na
„Recrudescence of Darkness” prawdziwy rollercoaster do piekła. Kurwa, idę
nabazgrać markerem na ścianie klatki schodowej Oldschool Thrash not dead!
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz