wtorek, 11 października 2022

Recenzja Mord'A'Stigmata „Like Snakes and Ants”

 

Mord'A'Stigmata

„Like Snakes and Ants”

Pagan Rec. 2022

“Czy to są ci sami co za oknem?”. „Tak, to są ci sami…”. „Czy oni coś mają?”. „Mają… Węże… Węże i mrówki…”. Tak mi się mimochodem przypomniał ten dialog z „Uprowadzenia Agaty” jak tylko zobaczyłem tytuł nowego krążka Mord’A’Stigmata. To już szóste duże wydawnictwo Małopolan. Nie będę ukrywał, że zwłaszcza po dwóch wyjątkowo udanych „Hope” i „Dreams of Quiet Places” moje oczekiwania wobec „Like Snakes and Ants” były bardzo wygórowane. Jednocześnie zastanawiałem się, czy możliwe jest i tym razem przeskoczyć tak wysoko ustawioną przez sam zespół poprzeczkę. Zacznijmy jednak od tego, że nowa propozycja zespołu w dużym stopniu różni się od poprzedniczek. Jest to płyta wyjątkowo spokojna i klimatyczna, odbiegająca znacznie od black metalu. W zasadzie ze wspomnianego gatunku zostały na niej jedynie pierwiastki. Pojawiło się za to sporo rocka gotyckiego, drum’n’bassu a także elementów jazzowych. Niemal całkowicie zrezygnowano także z szorstkich wokali, że o blackmetalowym wrzasku nie wspomnę. To, że zespół nie stronił nigdy od eksperymentów jest dla każdego fana sprawą oczywistą, i nie inaczej jest tutaj. Nie mniej jednak tym sześciu, trwającym łącznie czterdzieści minut, utworom bliżej chyba do awangardy w stylu Wedrowcy-Tułacze-Zbiegi niż choćby wspomnianych powyżej albumów autorskich. Absolutnie nie mam na myśli, że panowie zgubili gdzieś po drodze własne Ja, lecz skręcili w zupełnie inne niż dotychczas rejony. Mnóstwo tu melancholijnego nastroju, smutku i negatywnych emocji. Wszystko toczy się w raczej wolnym tempie, bujając delikatnie i otulając grubym kocem nostalgii. Słychać też, że ta nowa muzyka jest jakby bardziej osobista i emocjonalna. Jest też zdecydowanie trudniejsza w odbiorze, czego dowodem może być fakt, iż zacząłem odbierać ją w pełni, bez grymasu na twarzy, dopiero po kilku sesjach. Zdecydowanie jest to album, który potrzebuje czasu i odrobiny intymności by zaczął nam się zwierzać dogłębnie. Nie ma na nim łatwych melodii czy wpadających w ucho zaśpiewów. Jest natomiast depresyjny klimat i poczucie beznadziei. Odpowiadając jednak wprost na pytanie postawione na początku… Nie. „Like Ants and Snakes” zdecydowanie nie przebija poprzedniczki. Można nawet powiedzieć, że panowie zamiast skoku wzwyż nieco odbili się od sufitu. Nie zmienia to jednak faktu, że ich nowy krążek jest na pewno pozycją wartościową i wartą poznania. Ja jednak zdecydowanie bardziej wolę klimaty w stylu „Dreams of Quiet Places”, więc do „Węży i Mrówek” powracać będę od wielkiego dzwonu.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz