„Strudy as anOak”
Independent 2022
No
to teraz moi drodzy lecimy do świata zapomnianych królestw, wojowników, smoków,
zdobywców, błędnych rycerzy, mrocznych elfów, zakrapianych sowicie miodem i
winem, hucznych biesiad i innych bazyliszków. Taką bowiem, jakże ważką tematykę
poruszają w swej twórczości panowie z amerykańskiego Mamorlis. Po tym krótki
wstępniaku domyślacie się już zapewne, z jaką muzyką będziemy mieli tu do
czynienia. No z jaką, jak myślicie? Tak, brawa dla pana w żółtym płaszczu,
drugi, pełny album tej grupy zza wielkiej kałuży, to płyta wypełniona po brzegi
same klasycznym, podniosłym, epickim Heavy Metalem. Chłopy naprawdę rzeźbią na
poziomie, więc ma ta płytka swój urok i dobrze się jej słucha. Mimo całego
swego majestatycznego charakteru ten album nie jest nadętą do granic,
trudnostrawną kobyłą. Jego konsumpcja nie nastręcza zatem specjalnych
problemów, a smak ma wytrawny i wybitnie tradycyjny. Czuć w tej strawie wyraźny
posmak Manilla Road, Brocas Helm, czy Cirith Ungol, ale niewątpliwie czułe
podniebienia muzyczne słuchaczy wyczują tu także bez większych problemów kroplę
Iron Maiden, czy szczyptę Pagan Altar. Oczywiście nie mogło zabraknąć w tej
muzyce wycieczek na tradycyjne Doom Metalowe poletko ze wskazaniem na
wczesny Candlemass, co mnie osobiście
bardzo cieszy, gdyż dzięki temu album ten uzyskał odpowiednio ciężki,
szlachetny szlif i konkretne kopyto. A gdy do tych tłustych, przygniatających
faktur dochodzi jeszcze klimatyczny parapet o progresywnym zacięciu, wówczas
fragmenty nie pozostawiają złudzeń i po prostu miażdżą. Nie muszę chyba pisać,
że umiejętności poszczególnych ludków, tworzących ten zespół są bardzo wysokie
i każdy z nich (łącznie z wokalistą) wyśmienicie wykonuje swoją robotę.
Ogromnym nietaktem byłoby jednak nie zatrzymać się na liniach basu. To, co
wyszywa tu na swym instrumencie Brian, jest doprawdy porażające. Jego ciężkie,
organiczne partie poniewierają niesamowicie, a wszystkie zawijasy o ziarnistych
wykończeniach, a niekiedy matematycznie precyzyjne wręcz wzornictwo przyprawia
o zawrót głowy. Naprawdę nie spodziewałem się, że „Wytrzymały jak Dąb” tak
mocno przetrzepie mi portki. Aż zachciało mi się sprawdzić ich pierwszy album
sprzed trzech lat, co niewątpliwie uczynię w pierwszej, wolnej chwili. Tymczasem
polecam dwójeczkę Mamorlis wszystkim fanom klasycznego Heavy Metalu. Jedna z
najlepszych płyt, jakie dotychczas ukazały się w tym gatunku Anno Bastardi
2022. Aż dziw, że jeszcze nie ma ich w swych barwach jakaś większa, znana
wytwórnia.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz