Yfel
1710
„Zlatują
Się Ćmy”
Pagan
Rec. 2022
Po zmianie barw klubowych i przejściu pod skrzydła
Pagan Records, Yfel 1710 uderza drugim materiałem pełnometrażowym. O tym, że
będzie to dobra płyta wiedziałem w zasadzie jeszcze zanim wrzuciłem ją do
odtwarzacza. Zespół bowiem mocnym akcentem w postaci „Willi Wisielców” otworzył
sobie drogę do ekstraklasy polskiego black metalu, po czym wysoką formę
potwierdził dodatkowo na splicie „Kali Yuga Boys”. „Zlatują Się Ćmy” to kolejny
krok w obranym przez zespół na samym początku kierunku. Zacznę może jednak od
lekkiego marudzenia. Naprawdę nie wiem po co wśród zawartych na tym
wydawnictwie dziesięciu utworów znalazły się aż dwa znane już ze wspomnianego
splitu. Właśnie dlatego nigdy nie słucham na przykład „singli”, bo potem
trawiąc materiał w całości najczęściej je po prostu przeskakuję, jako iż są mi
już znane na wylot. Podobnie postąpić musiałem na nowym albumie Yfel z „Zbieracz
Ciał” i „Wzgórze Czaszek”. Pomijając jednak tą drobną niedogodność stwierdzam,
co następuje. Otóż rewolucyjnych zmian na Ćmach nie ma. Zespół na bazie drugiej
fali skandynawskiego black metalu tworzy swoje własne wizje, i czyni to w
dobrze już rozpoznawalnym stylu. Przede wszystkim podoba mi się z jaką
konsekwencją panowie są w stanie utrzymywać chłód swojej muzyki. Zimne
riffowanie na drapieżnie melodyjną nutę to w zasadzie już ich znak firmowy,
mimo iż na pewno żadnego nowego kontynentu muzycznego nie odkrywają. Nie mniej
jednak sposób w jaki ich kompozycje się zazębiają i jak przykuwają uwagę
odbiorcy zasługuje na najwyższe pochwały. Czuć w tych dźwiękach Diabła i czuć
sporą złość. Na pewno uczucie to potęgują teksty, tradycyjnie już zaśpiewane w
języku polskim. I to zaśpiewane z taką pasją, że chwilami można dosłownie
poczuć nieprzyjemne drapanie w gardle. Z kolei dzięki odpowiednio surowemu
brzmieniu nawet te wolniejsze kompozycje Yfel 1710, jak choćby utwór tytułowy
czy „To, Co Jest Moją Ciemnością” brzmią złowieszczo i wrogo. Ciężko doszukać
się na tym albumie słabszych fragmentów, gdyż jest on bardzo równy. Pewnie, że
można by się na nim doszukiwać podobieństw do klasyków gatunku, jak choćby w
postaci Darkthronowego riffu w „Barczewskie Noce 2”, ale tak długo jak nie jest
to bezwstydne kopiowanie, a budowanie na plaży inspiracji własnego zamku z
piasku, odbieram to jak najbardziej pozytywnie. I w zasadzie byłoby to wszystko
co mam na temat „Zlatują Się Ćmy” do powiedzenia, gdyby nie okładka autorstwa R.A. von Rittera.
Fantastyczna praca, idealnie pasująca do klimatu płyty. Po raz kolejny Yfel
1710 nie zawiódł. Bierzcie zatem i słuchajcie tego wszyscy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz