Necromutilator
„Oath of Abhorrence”
Osmose Prod. 2022
Czy ja już wyrażałem na łamach mighty Apocalyptic
Rites swoją osobistą opinię na temat obecnego poziomu wydawnictw Osmose
Productions względem lat dziewięćdziesiątych? No raczej, i to nie raz. Jednak
po raz kolejny sprawdza się stare indiańskie przysłowie, że nawet grzebiąc w
gównie można znaleźć perłę, czy cos w tym stylu. Necromutilator to włoski skład
działający na scenie już ponad dziesięć lat, ale jakoś nigdy o nich nie dane mi
było zasłyszeć. A mają chłopy na liczniku już dwa pełniaki. „Oath of
Abhorrence” to trzeci. I strasznie się cieszę, wręcz wzwoduję, ponieważ to
czego mogę posłuchać na tym longu to dokładnie to, czego moja dawno zaprzedana
Szatanowi dusza pragnie. Włosi z Necromutilator kochają starą szkołę. Bez
różnicy, czy to jest thrash, death czy black, bo wszystkie te gatunki idealnie
się ze sobą w ich kompozycjach mieszają. Podstawowym kryterium obranym przez
makaroniarzy jest jednak to, by był to kurwa w dupę jebany, pierdolony metal
przez duże… wróć… wielkie Me! Po chuj komu oryginalność, po co zbędne wynalazki
czy wyszukane harmonie skoro można spuścić łomot za pomocą oklepanych wzorców?
To tak jakby psychopata zarzynał patyczkami do sushi zamiast użyć młotka i
piłki do metalu. To co słyszymy na trzecim pełnometrażu Necromutilator to
klasyczne akordy, często zmieniające tempo, naturalnie płynące we wspólnym
splocie, niosące ze sobą śmierć i zniszczenie. Wpływów i odnośników można by tu
wymieniać od cholery, ale ograniczę się jedynie do Bathory, Blasphemy, czy
nawet naszego rodzimego Nekkrofukk, bo sposób w jaki ci panowie czerpią ze
studni mądrości jest równie bezpośredni co działalność Lorda Kaosa. Poza
oklepanymi, ale jakże kąśliwymi, pokrytymi sporą warstwą kurzu chwytami
Italiańce zapodają też, dla minimalistycznego zróżnicowania, kilka sampli
podkreślających chorą ideę ich twórczości. Generalnie jednak rządzi tu ostre
riffowanie, chwytliwość w pozytywnym tego słowa znaczeniu i totalny oldskul.
Nawet jeśli chwilami można odnieść się do skojarzeń z melodeath’em o szwedzkim
rodowodzie, to jest to tak zasyfiona jego wersja, że tylko z butów wyskoczyć. Żodyn,
kurwa, żodyn maniak starego grania nie poczuje się tym krążkiem rozczarowany. A
ja koniecznie muszę sprawdzić wcześniejsze nagrania Necromutilator, bo widać
chłopacy czują podobnego bluesa co ja. No i kochają Go, czego dowodem dość
bezpośrednie liryki. Dla mnie bomba.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz