poniedziałek, 24 października 2022

Recenzja Nexwomb „Nexwomb”

 

Nexwomb

„Nexwomb”

Godz ov War 2022

Mniam mniam, dwójeczka Nexwomb. Rozpisywać się nie mam zamiaru, bo kto zapoznał się z debiutem, który to polecałem tutaj jakiś czas temu, ten wie o co biega. Niezorientowani niechaj sobie zaległości nadrobią samodzielnie, bo niańczyć nikogo nie mam zamiaru. Zatem w telegraficznym skrócie. Duet z Oregonu po raz drugi zalewa nas ciekłą smołą pod wysokim ciśnieniem. Traktowani jesteśmy graniem na zdecydowanie wysokich obrotach, w klimacie z okolic Ross Bay Cult Eternal, niebywale gęstym, niemelodyjnym, nic nowego nie wnoszącym do kanonu war metalu, na wskroś wtórnym… Choć nie, wróć, niekoniecznie. Trafiają się momenty w których Amerykanie nieco zaskakują, jak choćby niezbyt typowe dla gatunku partie solowe. Zdecydowana większość to jednak mocarnie zadymiona, w chuj duszna napierdalawa z głębokim, wyrzygującym okrężnicę wokalem i mocno podbitą sekcją rytmiczną. Gitarowe harmonie to wojenna poezja, mogąca być inspiracją dla niejednego operatora ciężkiego karabinu maszynowego. Litości na tym krążku nie ma nawet dla wybranych. Nexwomb annihiluja każdego w myśl zasady „Zabijajcie wszystkich. Pan rozpozna swoich”. Nieliczne zwolnienia są niczym przeładowanie dział przed następnym natarciem i bynajmniej nie zwiastują niczego pozytywnego. Jeśli zastanawiacie się, jak to jest znajdować się w płonącym budynku, gdzie ogień spowija wszystko w koło, czarny dym dusi płuca a łzawiące oczy nie są w stanie wypatrzeć drogi ucieczki, to pierdolnijcie sobie „Nexwomb”. Podobne uczucia gwarantowane.  Jest to metal nie dla miękkich, uczesanych na żel pizd. To jest pierdolona wojna, obrzydlistwo, zaraza i chuj wie co jeszcze. Miało być krótko? No to jest. Posłuchajcie sobie tego albumu, ale uważajcie, byście się nie podusili.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz