sobota, 8 października 2022

Recenzja Theotoxin „Fragment : Totenruhe”

 

Theotoxin

„Fragment : Totenruhe”

AOP Rec. 2022

Ktoś mi kiedyś wspomniał, że ten austriacki Theotoxin to zajebista muza jest. Nie pamiętam już okoliczności rzeczonej konwersacji, ale kiedy w mojej skrzynce pojawiło się promo nowego, czwartego już pełniaka wspomnianej kapeli, to postanowiłem sprawdzić, czym to się je. No dobra, jak jest „toten ruhe”, to będzie jebanie na całego, tak? Czyli będzie wpierdol na śmierć, zakładam. No… z tym, że, kurwa, niekoniecznie. Panowie z kraju w którym narodził się fjurer rzeźbią blackmetalowo. Zapewne też uważają, że „Gdy się człowiek spieszy, to się Diabeł cieszy”, gdyż większość ich kompozycji poniżej pewnego tempa nie schodzi. Starają się także infekować mrokiem i satanizmem, przynajmniej wnioskując z wyśpiewywanych przez wokalistę fraz. Ponadto ich kompozycje nie są oparte jedynie na kilku chwytach, lecz dość często przechodzą z motywu w motyw, kontrastując i balansując między bezwzględnym wpierdolem a melodyjnymi pasażami. Panowie warsztat maja bezwzględnie opanowany na przyzwoitym poziomie, a i wokalistę zatrudnili o zdrowo jadowitym głosie. Tylko że w tym momencie zapala mi się dość jasno czerwona lampka pod tytułem „You do it wrong!”.  Dlaczego? No choćby dlatego, że utwory Theotoxin są do osrania wtórne i oczywiste. Melodie, które Austriacy nam serwują zostały odegrane już z tysiąc razy, a agresja z nich płynąca zdaje się nieco udawaną, a przynajmniej zachowawczą.  Mam nieodparte wrażenie, że Theotoxin starają się wbić na listy przebojów dla nastolatków, którzy o prawdziwym black metalu maja takie samo pojęcie jak o doznaniach erotycznych na podstawie filmów z Pornhuba. To czyste brzmienie, ta przewidywalność kolejnych numerów, ta wykalkulowana złość, to wszystko jest tutaj nijakie. Rozmija się bowiem z pierwotną istotą czarnego metalu, jest jego ugrzecznieniem, a dla niektórych pretekstem do pośmiewiska. Nie to miała na myśli Skandynawia kiedy zapłonęły kościoły. Grania pokroju Austriaków nie ratuje nawet cover Marduka odegrany na zakończenie. Świadczy on jedynie o niekoniecznie umiejętnym naśladownictwie klasycznych dziś zespołów. „Fragment: Totenruhe” jest dobitnym dowodem na to, że black metalu nie potrafi zagrać każdy. Bo jak się tego nie czuje, a jedynie chce imitować, to chuj z tego będzie. Koledze za polecankę dziękuję, ale raczej ponownie nie skorzystam.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz