Theotoxin
„Fragment : Totenruhe”
AOP Rec. 2022
Ktoś mi kiedyś wspomniał, że ten austriacki
Theotoxin to zajebista muza jest. Nie pamiętam już okoliczności rzeczonej
konwersacji, ale kiedy w mojej skrzynce pojawiło się promo nowego, czwartego
już pełniaka wspomnianej kapeli, to postanowiłem sprawdzić, czym to się je. No
dobra, jak jest „toten ruhe”, to będzie jebanie na całego, tak? Czyli będzie
wpierdol na śmierć, zakładam. No… z tym, że, kurwa, niekoniecznie. Panowie z
kraju w którym narodził się fjurer rzeźbią blackmetalowo. Zapewne też uważają,
że „Gdy się człowiek spieszy, to się Diabeł cieszy”, gdyż większość ich
kompozycji poniżej pewnego tempa nie schodzi. Starają się także infekować
mrokiem i satanizmem, przynajmniej wnioskując z wyśpiewywanych przez wokalistę
fraz. Ponadto ich kompozycje nie są oparte jedynie na kilku chwytach, lecz dość
często przechodzą z motywu w motyw, kontrastując i balansując między
bezwzględnym wpierdolem a melodyjnymi pasażami. Panowie warsztat maja
bezwzględnie opanowany na przyzwoitym poziomie, a i wokalistę zatrudnili o
zdrowo jadowitym głosie. Tylko że w tym momencie zapala mi się dość jasno
czerwona lampka pod tytułem „You do it wrong!”.
Dlaczego? No choćby dlatego, że utwory Theotoxin są do osrania wtórne i
oczywiste. Melodie, które Austriacy nam serwują zostały odegrane już z tysiąc
razy, a agresja z nich płynąca zdaje się nieco udawaną, a przynajmniej
zachowawczą. Mam nieodparte wrażenie, że
Theotoxin starają się wbić na listy przebojów dla nastolatków, którzy o prawdziwym
black metalu maja takie samo pojęcie jak o doznaniach erotycznych na podstawie
filmów z Pornhuba. To czyste brzmienie, ta przewidywalność kolejnych numerów,
ta wykalkulowana złość, to wszystko jest tutaj nijakie. Rozmija się bowiem z
pierwotną istotą czarnego metalu, jest jego ugrzecznieniem, a dla niektórych
pretekstem do pośmiewiska. Nie to miała na myśli Skandynawia kiedy zapłonęły
kościoły. Grania pokroju Austriaków nie ratuje nawet cover Marduka odegrany na
zakończenie. Świadczy on jedynie o niekoniecznie umiejętnym naśladownictwie
klasycznych dziś zespołów. „Fragment: Totenruhe” jest dobitnym dowodem na to,
że black metalu nie potrafi zagrać każdy. Bo jak się tego nie czuje, a jedynie
chce imitować, to chuj z tego będzie. Koledze za polecankę dziękuję, ale raczej
ponownie nie skorzystam.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz