wtorek, 18 października 2022

Recenzja Mepharis „Eternal Night”

 

Mepharis

„Eternal Night”

Self-released 2021

Mepharis to dość młody zespół z Wielkopolski, który to miałem okazję poznać ostatnio przy okazji jednego z odcinków The Last Words of Death. Z kolei „Eternal Night” to ich drugi pełen krążek, zawierający sześć kompozycji autorskich oraz cover „Restless Oblivion” Anathema. Bardzo pochopnymi byłyby jednak założenia co do całości zawartej na tym krążku muzyki poprzez wspomnianą przeróbkę. Panowie, owszem, czerpią z twórczości brytyjskich klasyków, jednak zdecydowanie bliżej im do kraju na północ od Bałtyku. Ich kompozycje to  melodyjny death metal w średnim tempie, przyprawiony dodatkowo elementami doom czy thrash metalowymi. Przede wszystkim spory nacisk położony jest tutaj na naturalny flow, rodem z lat dziewięćdziesiątych, nieprzesadnie przesłodzoną melodię oraz lekki groove. Nie mamy tu zawrotnych szybkości, jest za to spora różnorodność oraz bardzo ciekawy klimat. Poza dość chwytliwymi harmoniami, mogącymi bezpośrednio kojarzyć się z wcześniejszym Dark Tranquillity czy Eucharist, sporo tutaj bardzo klimatycznych wstawek akustycznych. Te z kolei to czysty Opeth z etapu w okolicy „Still Life”. Zatem nie żadne usypiacze czy uzupełniacze, ale bardzo treściwe kolory dodane rzeczowo do malowanego muzyką obrazu. Ponadto wsłuchując się w brzmienie gitar mam jakieś dziwne, nieodparte wrażenie, jakby ten materiał miał w sobie też sporo z polskiej sceny lat dziewięćdziesiątych. To jedynie utwierdza mnie w przekonaniu co do staroszkolnych inspiracji autorów Wiecznej Nocy. Co prawda chwilami cytowane przez zespół fragmenty są bardzo mocno dosłowne (no posłuchajcie choćby tego kostkowania w utworze tytułowym. Wspomniany Dark Tranquillity jak w mordę strzelił.) ale akurat w tym przypadku wypada to, przynajmniej w mojej opinii, na plus. Dlaczego? Bo klasycy, których nazwy pojawiają się powyżej z czasem strasznie się rozcieńczyli i obecnie szybciej sięgnąłbym ponownie po zeszłoroczny album Mepharis niż po współczesne wypociny oryginałów. Tak, dobrze dobieram słowa. Mepharis nie jest zespołem oryginalnym, odkrywającym nowe lądy, jednak ich konstrukcja z części używanych stanowi zdecydowanie rzecz wartą zainteresowania. Ponadto trzeba chłopakom oddać, że mają zaparcie, bo grając muzykę na tyle niepopularną, że nikt nawet nie zdecydował się im wydać płyty, nadal rzeźbią swoje i nie oglądają się na współczesne trendy. Jeśli zatem chcecie posłuchać czegoś między brytyjskim a goteborskim graniem sprzed trzech dekad, muzyki zagranej od serca, to sprawdźcie sobie „Eternal Night”. A jeśli wam się spodoba, to kupcie od nich płytę, żeby wiedzieli, iż ich twórczość nie trafia w próżnię. Bo jest zbyt dobra, by została całkowicie przeoczona.

- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz