wtorek, 25 października 2022

Recenzja Speglas „Time, Futility & Death”

 

Speglas

„Time, Futility & Death” E.P.

Pulverised Records 2022

Speglas to pochodzący ze Sztokholmu tercet. Jego skład zawiązał się w 2015 roku, ale nie rozpieszcza zanadto on swoich słuchaczy, bowiem po siedmiu latach wychodzi dopiero jego druga epka. To co na niej się znajduje, będzie chyba niczym ciekawym dla ortodoksyjnych metalowców, ale jeśli ktoś lubi klimaty serwowane przez na przykład takie bandy jak Morbus Chron czy Sweven, to łyknie ten materiał jak pelikan. Muzyka zawarta na „Time, Futility&Death” mało ma wspólnego z metalem sensu stricte. Jest swoistym crossover’em kilku odmian rocka, a mianowicie dark, gothic oraz progressive. Oczywiście elementy właściwe dla cięższego grania również się tutaj znajdują, przywołując skojarzenia chociażby z późniejszym etapem działalności Katatonia. Zatem już wiecie z czym będziecie mieli do czynienia słuchając Speglas. Ich najnowsza propozycja to pięć numerów melancholijnej, lecz nie pozbawionej odpowiedniej mocy muzyki, która w sam raz wpasowuje się w obecną porę roku. Szwedzi zabierają słuchacza w, po jesiennemu, sentymentalną podróż. Dźwięki płyną tutaj raczej w wolnych i średnich tempach. Poszczególne kawałki posiadają podobną strukturę, a jest to mieszanina akordów o różnej wartkości. Występują w nich nastrojowe melodie, które wygrywane są na „czystych” strunach. Po kilku chwilach przeradzają się one we właściwe riffy, poprzeplatane egzaltowanymi solówkami. Niekiedy dochodzi do żywszych zrywów, wtedy robi się nieco brutalniej, a perkusja z zaledwie muskanej przez pałeczki, podnosi się do galopu, potęgując gitarowy szał. I tak w kółko, od jednego taktu do drugiego. Przypomina to trochę huśtawkę nastrojów u cyklofrenika. Jak u niego tak i tutaj ciągle krzyżują się ze sobą się fazy depresji i manii. Czasem, gdzieś tam w oddali można usłyszeć również plumkanie fortepianu, co podkreśla liryczny nastrój i nieco łagodzi rozedrgane nerwy. Wokal jest odpowiednio do całości dobrany, to swoiste połączenie szeptu z nie za mocnym charkotem robi dobrze, a kojarzy się troszkę z Rotting Christ. Gość odpowiedzialny za mikrofon trafnie inkantuje słowa i doskonale zgrywa się emocjonalnie ze zmieniającą się motoryką utworów. Cóż zatem. Speglas po raz drugi uraczył odbiorców ciekawą mieszanką stylów rock and roll’a, która mocno wpada w metalowe brzmienie oraz wspaniale kołysze na swoich czułostkowych skrzydłach. Choć nie tylko, bo wspomniane szybkie gitarowe ataki, zaznaczają, iż listopadowe wichry i deszcze są tuż - tuż.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz