środa, 5 października 2022

Recenzja Armnatt „Immortal Nature”

 

Armnatt

„Immortal Nature”

Signal Rex 2022

To już czwarty album w dorobku tych Portugalczyków. Ci, którzy znają tą kapelę specjalnie się nie zdziwią, gdyż najnowszy materiał niczym nie zaskakuje. Armnatt z zero-jedynkową precyzją kontynuuje, obrane na początku swojej kariery założenia. Ma być złowrogo, surowo i diabolicznie. I tak jest w przypadku „Immortal Nature”, na którym dostajemy ponad 37 minut muzyki zwanej black metalem. Jak już ten tercet zdążył wszystkich słuchaczy przyzwyczaić do swojego sposobu grania, tak i teraz dźwięki płyną tutaj głównie w średnim tempie. Muzycy nie śpieszą się zbytnio, bo niby po co? Ich oparty na siermiężnych riffach bleczur ustawicznie i z majestatem wgryza się w głowę, trawiąc jej wnętrze niczym larwy muchówek. Twórcy rezygnując ze świdrujących tremolo, stawiają na proste i zarazem dobitne akordy, kreśląc tym samym nieprzyjazną dla zwykłego śmiertelnika atmosferę. W świecie Armnatt nie jest zbyt ładnie, za to jednostajnie i brudno. Niezbyt wytrzymali fani mogą się trochę zmęczyć lub nabawić pylicy. Wydźwięk jak i charakter riffów przypomina norweską szkołę, z tym, że panowie z Taviry dodali tutaj troszkę portugalskiej przyprawy, przez co ich rzępolenie nabrało własnego oblicza. Z rozmysłem tworzą niezmienny black metal, który w swej istocie jest jaki jest i taki pozostanie na wieki, ponieważ taka jego „nieśmiertelna natura”. Hipnotyzuje i odseparowuje od wszystkiego co religijne, a także otwiera oczy na to co prawdziwe i jedynie słuszne. Cóż, Armnatt po raz kolejny postawił na połączenie thrashowej i punkowej maniery. Ubrał całość w black metalową nienawiść i z uporem maniaka stoi na straży tradycji. Dla wielbicieli staromodnego grania jak znalazł, a w porównaniu z poprzednimi albumami, znacznie gęściejsze brzmienie oraz kleista mięsistość gitar, będzie dodatkowym atutem.

shub niggurath

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz