Exhumacion Profana
„MCB&P”
Necroscope Blasphemia 2025
Kolejna pozycja z coraz bardziej rozwijającej się
Necroscope Blasphemia to kolumbijskie trio kryjące się pod milusią nazwą
Exhumacion Profana. Panowie grają ze sobą już sześć lat, mając dotychczas na
koncie dwie demówki i EP-kę. „MCB&P” to ich debiutancki krążek, aczkolwiek
od razu zaznaczyć trzeba, że niezbyt, jak na longa, długi, bo zamykający się w
dwudziestu czterech minutach. Zapytacie, co panowie grają? Biorąc pod uwagę, iż
Adam von Skalpel wytatuował sobie ostatnio na nadgarstkach napis „Death Metal”,
po odpowiedź na to pytanie wysyłam właśnie tam. A że chłop jest przy okazji
totalnym maniakiem sceny południowoamerykańskiej, to wszystko się tutaj zgadza
co do joty. Sam mam duża słabość do grania z tamtego zakątku świata, chyba od
chwili, kiedy to, będąc jeszcze gnojkiem, zakochałem się w jedynce Sarcofago
czy wczesnej Sepulturze. No, ale do rzeczy. Kolumbijczycy kultywują tamtejsze
tradycje w całej okazałości. Już samo brzmienie mówi bardzo dużo o pochodzeniu
kapeli. Jest bardzo organiczne, choć nie można powiedzieć jednocześnie, iż
surowe. To taki idealny balans między tymi dwoma pojęciami. Wokal za to jest południowoamerykański
na wskroś. I to zarówno za sprawą barwy, intonacji, jak i faktu, że teksty
krzyczane są po hiszpańsku. Nie da się zaprzeczyć, że akordy także budzą
jednoznaczne skojarzenia, więc wspomniane przeze mnie wcześniej nazwy, plus
równie głośne echa Masacre czy Morbid Macabre (żeby było coś z tych młodszych)
są zauważalne jak pryszcz na czubku nosa. Oryginalności w tym niewiele, ale
któż by się jej w takim przypadku spodziewał. Szybkie momenty, których na tym
krążku nie brak, może i faktycznie będące chwilami bezczelną kopią z klasyków,
po prostu robią zajebistą robotę, i słuchanie ich nawet po raz tysięczny może
wywołać szeroki uśmiech na licu każdego maniaka tamtejszej sceny. Z drugiej
strony, niestety, są na tych nagraniach także momenty zdecydowanie słabsze, a
zaliczam do nich wszelkie harmonie w tempie średnim, czy też wolniejszym.
Pomijając fakt, iż, co poniekąd oczywiste, brakuje mi w nich pierdolnięcia, to
sprawiają one wrażenie nie do końca dopracowanych, wrzuconych na zasadzie
uzupełniaczy. Jest ich mniej niż „grania treściwego”, jednak nie są
niezauważalne. Dość banalne są też sample użyte jako intro / outro. Takie tam
strzelanie z karabinu, jakby na kapiszony. Summa summarum, „MCB&P” to album
solidny, będący chyba takim wyznacznikiem średniego poziomu sceny wspomnianego
powyżej kontynentu. Polecać chyba zatem nie muszę, bo każdy zainteresowany sam będzie wiedział,
co z Exhumacion Profana zrobić.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz