czwartek, 18 grudnia 2025

Recenzja Begravet I Skogen „Demo II”

 

Begravet I Skogen

„Demo II”

Murder Rec. 2025

Begravet I Skogen to jednoosobowy projekt z Norwegii, tworzony przez człowieka kryjącego się pod bardzo polsko brzmiącym pseudonimem Sarkofag. Cholera wie, może to i jakiś nasz rodak na emigracji. Jest to twór o tyle ciekawy, że, podczas gdy logo wielu zespołów jest tak zawikłane, iż nazywa się je „krzaczkami”, tak Begravet I Skogen za logo faktycznie ma… krzaczki. To z faktów okołomuzycznych. Przechodząc do sedna, projekt ten tworzy muzykę z pogranicza doom i death metalu. Tylko nie myślcie sobie, że wrzucając taśmę z „Demo II” do swojego decka, zaraz wjedzie coś na kształt, dajmy na to, Seraphic Entombment czy Spectral Voice. Muzyk babra się w miksturze rzeczonych gatunków na poziomie bardzo piwnicznym. O ile klawiszowe intro jeszcze na to nie wskazuje, tak po wygaśnięciu ostatniego fortepianowego dźwięku, wpadamy wręcz do podziemnej elewacji, i to z hukiem. Brzmienie tych nagrań zdecydowanie należy do gatunku lo-fi. Z tym, że taka  reh’owa jakość nagrań charakterystyczna jest bardziej dla gatunku blackmetalowego, zwłaszcza odłamu portugalskiego, a nie doom death metalu. Współczesnego słuchacza może ona skutecznie odstraszyć, wręcz przerazić, lecz jeśli ktoś dorastał, a zwłaszcza aktywnie uczestniczył w życiu sceny, w latach dziewięćdziesiątych, niczym zdziwiony nie będzie. Bo te dwie przydługaśne kompozycje faktycznie brzmią bardzo archaicznie, jakby zgrane niemal cztery dekady temu na jakimś podstawowym sprzęcie typu „jamnik”, a na taśmie zdarzają się nawet celowe falowania. Co do samej muzyki, to wielkiej finezji nie ma, bo oparta jest na kilku zapętlonych akordach, utrzymanych w wolnym, lub bardzo wolnym tempie, z elementami typowo klimatycznymi czy akustycznymi, grobowym, choć dochodzącym jakby zza grubej kotary, albo nawet zza ściany, wokalu, miejscowo uzupełnianym czystszym śpiewem (choć „śpiew” w tym przypadku to chyba nadużycie tego słowa). Jest za to kompletnie katakumbowy klimat. Bo wbrew pozorom, te neandertalskie dźwięki potrafią wciągnąć niczym bagno, przeczołgać po dnie, pozbawić godności i wypluć na brzeg robalom na pożarcie. Wiele było projektów, starających się na granicy słuchalności zbudować coś faktycznie obrzydliwego, stojącego w ekstremalnej opozycji do mainstreamu, zwłaszcza tego obecnie panującego. Większość w tym zadaniu poległo, a jedynie kilku udało się zachować odpowiedni balans. Begravet I Skogen u mnie zdaje, i to nawet bez większego wahania. Zaznaczam jednak, że jest to pozycja wyłącznie dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Kaseta ta wyszła w nakładzie pięćdziesięciu sztuk. Ciekaw jestem, czy sprzeda się choćby połowa.

- jesusatan




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz