Begravet
I Skogen
„Demo
II”
Murder Rec. 2025
Begravet I Skogen to jednoosobowy projekt z
Norwegii, tworzony przez człowieka kryjącego się pod bardzo polsko brzmiącym
pseudonimem Sarkofag. Cholera wie, może to i jakiś nasz rodak na emigracji.
Jest to twór o tyle ciekawy, że, podczas gdy logo wielu zespołów jest tak zawikłane,
iż nazywa się je „krzaczkami”, tak Begravet I Skogen za logo faktycznie ma…
krzaczki. To z faktów okołomuzycznych. Przechodząc do sedna, projekt ten tworzy
muzykę z pogranicza doom i death metalu. Tylko nie myślcie sobie, że wrzucając
taśmę z „Demo II” do swojego decka, zaraz wjedzie coś na kształt, dajmy na to,
Seraphic Entombment czy Spectral Voice. Muzyk babra się w miksturze rzeczonych
gatunków na poziomie bardzo piwnicznym. O ile klawiszowe intro jeszcze na to
nie wskazuje, tak po wygaśnięciu ostatniego fortepianowego dźwięku, wpadamy
wręcz do podziemnej elewacji, i to z hukiem. Brzmienie tych nagrań zdecydowanie
należy do gatunku lo-fi. Z tym, że taka
reh’owa jakość nagrań charakterystyczna jest bardziej dla gatunku
blackmetalowego, zwłaszcza odłamu portugalskiego, a nie doom death metalu. Współczesnego
słuchacza może ona skutecznie odstraszyć, wręcz przerazić, lecz jeśli ktoś
dorastał, a zwłaszcza aktywnie uczestniczył w życiu sceny, w latach
dziewięćdziesiątych, niczym zdziwiony nie będzie. Bo te dwie przydługaśne
kompozycje faktycznie brzmią bardzo archaicznie, jakby zgrane niemal cztery
dekady temu na jakimś podstawowym sprzęcie typu „jamnik”, a na taśmie zdarzają
się nawet celowe falowania. Co do samej muzyki, to wielkiej finezji nie ma, bo
oparta jest na kilku zapętlonych akordach, utrzymanych w wolnym, lub bardzo
wolnym tempie, z elementami typowo klimatycznymi czy akustycznymi, grobowym,
choć dochodzącym jakby zza grubej kotary, albo nawet zza ściany, wokalu,
miejscowo uzupełnianym czystszym śpiewem (choć „śpiew” w tym przypadku to chyba
nadużycie tego słowa). Jest za to kompletnie katakumbowy klimat. Bo wbrew
pozorom, te neandertalskie dźwięki potrafią wciągnąć niczym bagno, przeczołgać po
dnie, pozbawić godności i wypluć na brzeg robalom na pożarcie. Wiele było
projektów, starających się na granicy słuchalności zbudować coś faktycznie
obrzydliwego, stojącego w ekstremalnej opozycji do mainstreamu, zwłaszcza tego
obecnie panującego. Większość w tym zadaniu poległo, a jedynie kilku udało się
zachować odpowiedni balans. Begravet I Skogen u mnie zdaje, i to nawet bez
większego wahania. Zaznaczam jednak, że jest to pozycja wyłącznie dla bardzo
wąskiego grona odbiorców. Kaseta ta wyszła w nakładzie pięćdziesięciu sztuk.
Ciekaw jestem, czy sprzeda się choćby połowa.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz