poniedziałek, 22 grudnia 2025

Recenzja Kingdom of the Lie “About the Rising Star”

 

Kingdom of the Lie

“About the Rising Star”

Moans Music 2025 (re-issue)

Ło matko! To mi teraz listonosz staroć do chałupy przyniósł. Ciekawe, ilu z was pamięta ten zespół. Nie działał on na scenie zbyt długo, bo najpierw przez chwilę jako Blaspherereion, a następnie właśnie pod nazwą Kingdom of the Lie, pod którą to zarejestrował jedno jedyne demo, wznowione kilka dni temu nakładem Moans Music. Materiał ten pochodzi z roku dziewięćdziesiątego trzeciego, i zawiera sześć, trwających łącznie dwadzieścia trzy minuty kompozycji. Co tu dużo mówić, nagrania te to klasyka polskiego undergroundu z tamtego okresu. Pamiętam ten wysyp młodych zespołów, głównie po tym, jak Vader otworzył sobie kopniakiem drzwi za Żelazną Kurtynę, czym niezaprzeczalnie zmobilizował krajową młodzież do działania i wiary we własne możliwości. Zresztą „About the Rising Star” związane jest po części personalnie ze wspomnianą legendą polskiej sceny, bowiem Peter Wiwczarek udzielił się gościnnie na tych nagraniach, dokładając od siebie partie solowe. Co jest największą zaletą tych piosenek? Niewątpliwie ich autentyczność. Death metal w wykonaniu Kingdom of the Lie nie był kalką żadnego z wiodących w tamtym okresie zespołów, raczej mieszanką własną, łączącą w sobie elementy z różnych rejonów świata. Niektórzy mówili, że zespół ten był wyznacznikiem nowej jakości na naszym podwórku, choć, biorąc pod uwagę jak niewiele nagrał, ciężko w tym momencie te hipotezy potwierdzić. Na pewno jednak potencjał w tym demo był wyczuwalny, i to spory. Nawet jeśli specjalnych fajerwerków na nim nie znajdziecie. To masywny, brutalny death metal (choć osadzony w średnim tempie, o blastach zapomnijcie), dokładnie taki, jaki się kochało te trzydzieści (plus) lat temu. Nie pozbawiony mankamentów (patrz: choćby bardzo koślawe brzmienie, zwłaszcza perkusji, która przypomina jakąś rozklekotaną, żelazną machinę do stemplowania znaczków), z drugiej strony posiadający coś, czego podrobić się nie da. Tą wspomnianą wcześniej szczerość, wylewający się z każdego dźwięku bunt, wyrzygiwany tutaj w każdym wersecie. Trzeba przyznać, że jak na tamte czasy Kingdom of the Lie był zespołem dojrzałym, i kto wie jak faktycznie potoczyłyby się jego dalsze losy gdyby nie pewne życiowe okoliczności. Jeśli nie znacie „About the Rising Star”, to uważam, że ta lekcja historii będzie dla was bardzo treściwa. Ale warto mieć ten materiał na półce nie tylko ze względów historycznych. Jedyną rzeczą, która mi się na tym wydawnictwie nie podoba, to okładka. Wiem, że wzorowana na oryginalnej, ale zbyt nowoczesna, przekombinowana, i właśnie z tego powodu kompletnie nie pasująca do konceptu reedycji tego demosa. Jeśli was ona jakoś tragicznie nie razi, to zapraszam do zakupu. Warto.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz