Imperi De Tenebra
„Miravet MCCCVIII – Sobre el Setge i Posterior Caiguda
de l’Ordre dels Pobres Cavallers de Crist”
Eternal Juggernaut Records 2025
Duet
ten pochodzi z Katalonii i to wszystko co o nim wiadomo. Ci dwaj jegomoście
debiutują właśnie tą pięcioutworową epką, która niesie ze sobą czystej wody,
raw black metal. Niestety gatunkowa nieskazitelność nie idzie u Imperi De
Tenebra w parze z jakością. To chwilami bezładna plątanina dźwięków zagrana na
brzęczących gitarach, basie i kartonowych beczkach w towarzystwie szalonych i
skrajnie szorstkich wokaliz. Hiszpanie napierdalają w swoje instrumenty, ile
wlezie, zapodając dziką kakofonię skonstruowaną z tremolo, klasycznych riffów i
blastów. Upiorna muzyka, która jak mi się zdaje, została zagrana z buta i na
pałę, i w dodatku przykryto ją tak grubym szumem, że mocno trzeba się w to
wydawnictwo wsłuchać, aby wyłowić co się na nim dzieje i tego dziania sens.
Katakumbiczny black metal o budowie cepa i koszmarnej produkcji, którego
najwięksi maniacy chyba nie zdołają łyknąć więc jest to muza najprawdziwsza z
prawdziwych. Co ciekawe trzy z tej piątki utworów w połowie się kończą,
częstując do końca swego trwania ciszą. Może to błąd, a może to zamierzony
efekt, nie wiem, ale jeśli do rozmyślne działanie ze strony Imperi De Tenebra,
to z tego tytułu należą im się dodatkowe gratulacje, bo przebili tym długość
odstępów między kawałkami na „Under a Funeral Moon”. Krążek ten kończy
kompozycja, która łączy w sobie klimaty ambientowe z dungeon synth i jest nawet
niezła. Notka od wydawcy głosi, że jest to projekt „tajemniczy, nieprzenikniony
i nie do przeniknięcia”. Zaiste, powiadam wam, że to prawda i podpisuje się pod
tymi słowami, własną krwią kurwa zmieszaną z fekaliami kota i smółką
niechrzczonego niemowlęcia. Epka tylko dla pojebów, lecz polecam każdemu,
ponieważ wrażeń nigdy dość, a życie krótkie.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz