Storming
„Celestial
Clear Moonlit”
Iron Bonehead 2025
Storming
jest solowym projektem Amerykanina, który ukrywa się pod pseudonimem Ratatosk.
Powołał on go do życia w 2019 roku, aby w kolejnym wydać debiut i zamilknąć na
pięć lat. Teraz wraca z drugą płytą, która zawiera pięć kawałków klimatycznego
black metalu i udowadnia, że niektórzy muzycy z juesej jednak trochę w tym
gatunku potrafią rzeźbić. To poza środkowym instrumentalnym utworem, cztery
długie kompozycje, które hipnotyzują na całego. Storming nie byłby Stormingiem,
gdyby na początku każdego wałka nie umieścił szumu wiatru i odgłosów burzy, ale
jestem mu to w stanie wybaczyć, bo reszta to atmosferyczne granie, które pomimo
dziesięciominutowych trwań utworów zupełnie nie nużą, choć wpędzają w trans, z
którego nie łatwo się wyrwać. Jednostajny rytm, niekończące się tremolando przy
uderzeniach perkusji, która i d-beatami raczyć potrafi, wzniosłe, lecz nieśmieszne
wokale, które potrafią również szorstko warknąć i klawiszowe wstawki. Średnie
tempo, chmurne melodie i upiorne akordy. Ostre, charakterystycznie brzęczące
brzmienie gitar, chowający się za nimi bas oraz kartonowa perkusja. Oto obraz
„Celestial Clear Moonlit”, który zabiera nas na wycieczkę do początków lat
dziewięćdziesiątych, kiedy rządziły surowe i mistyczne produkcje, kalecząc przy
tym uszy, ale również proponując mrok i posępność jako deser dla życia. To
black metal o prostej konstrukcji i nieco piwnicznym charakterze, który
przywołuje skojarzenia z takimi kapelami jak Vlad Tepes, Burzum czy Isengard.
Częstuje jak one lodowatą barwą instrumentów, okultystycznym i depresyjnym
wydźwiękiem i nieprzyjaznymi harmoniami. Muzyka, która płynie niby
beznamiętnie, ale jak woda drąży skałę, tak ona z każdą nutą, ustawicznie wżera
się w jaźń, pozostając w niej na długo. Smętna i upiorna trucizna. Narkotyk
doskonały, który uzależnia bez efektów ubocznych. Prastare i wytrawne ujęcie.
Oczywiście, że polecam.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz