środa, 3 grudnia 2025

Recenzja Bezdan „Upon the Altar”

 

Bezdan

„Upon the Altar”

I Hate Records 2025

Bezdan jest kapelą z Chorwacji, gdzie powstała w 2012 roku. Od tamtej pory trochę już nagrali, bo wypuścili demosa, epkę, kompilację i dwa single w wersji kasetowej. Pod koniec listopada ukazał się ich debiutancki album, który kopie nieźle w zadek. Jeśli lubicie stare, dobre lata osiemdziesiąte i wczesne nagrania takich ekip jak Sepultura, Slayer, Bulldozerczy też ówczesną szkołę niemiecką oraz raczkujący Death i Possessed, to „Upon the Altar” jest dla was. Panowie napierdalają fuzję black, thrash i death metalu, w której granice między tymi gatunkami zostały całkowicie zatarte, co generuje mocno chłoszczącą muzę z odpowiednim klimatem i ciężkością. Generalnie nic czego starzy wyjadacze już kiedyś słyszeli od tej płyty nie dostaniecie, ale i tak mocno ona daje radę, bo tempo, ostrość riffów, idealny palm muting oraz solówki poniewierają dotkliwie. Do tego trzeba dodać łomoczącą jak karabin maszynowy sekcję niskotonową i szorstkie wokalizy wraz ze strzelistymi falsetami à la Tom Araya, i gotowe. To klasyczne rzępolenie z diabłem na gitarach, które nie znosi sprzeciwu i bezceremonialnie wbija swe pazury, i kły w odbiorcę. Od samego początku trzyma zawzięcie i nie puszcza do końca. Surowa i bezkompromisowa muza, która doskonale łączy w sobie początki death metalowego brzmienia z energią i zacięciem thrash metalowych produkcji, a bonusowa posypka o satanicznych konotacjach tylko podkręca jej agresję i zsyła złowrogą atmosferę. Atmosferę, z której sączy się zapach siarki i gęstych kadzideł. Z każdego akordu bije bunt, okultyzm i chęć spuszczenia wpierdolu, a to tej czwórce Chorwatów wychodzi idealnie, ponieważ za pośrednictwem tego materiału, bezustannie przyjmujemy na twarz ciosy, które złożone są ze zgrzytliwych zagrywek, frontalnych ataków i spazmatycznych solówek. Bezdan jedzie bezkompromisowo do przodu i tnie jak brzytwa, zostawiając po sobie głębokie rany, które jeszcze zostały posypane solą. Oj blizny będą po „Upon the Altar” okropne. Konkretna, naturalna i prosta muzyka, która zawiera także świadectwo o umiejętnościach jej twórców. W tym metalu jest sto procent metalu. Stop jest najwyższej próby, więc sięgajcie po ten krążek, no chyba, że nie macie już miejsca na sznyty.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz