piątek, 12 grudnia 2025

Recenzja Zaratus „Those Who Dwell Beyond”

 

Zaratus

„Those Who Dwell Beyond”

Ván Records 2025

Pewnie miłośnicy greckiego black metalu znają tą kapelę i z niecierpliwością czekają na jej kolejną płytę. Oto ona. Osiem numerów i pięćdziesiąt minut materiału, który usatysfakcjonuje ich w pełni. To obecny obraz hellenistycznej diabelszczyzny, który ewoluował w dziwnym jak dla mnie kierunku, choć muszę stwierdzić, że… e tam, ugryzę się w język. Można lubić tą odmianę rogacizny lub nie, ale ja, jako za nią nieprzepadający, przyznać jestem winny, że panowie tutaj zrobili kawał dobrej roboty. Na drugim krążku Zaratus zapodaje mocno zróżnicowane aranżacje, w których jest pełno zmian tempa, przejść z jednego kostkowania w drugie. Wyraźnie odznaczają się skandynawskie pierwiastki jak również te greckie, podbite specyficzną dla tego regionu Europy sekcją rytmiczną. Niejednolite, lecz ostre i sugestywne są także wokalizy, które zmienną formą i natężeniem doskonale wpisują się w odpowiednie momenty każdego z utworów. Fantastycznie grają również syntezatory, kreując epickie i chwilami wręcz symfoniczne pasaże. Przepyszne są klimatyczne zwolnienia, surowe i agresywne ataki, a także wykraczające poza zwyczajowy (nawet grecki) black metal, progresywne akordy. Zaratus zaskakuje również melodyką, która w ich przypadku nie jest aż tak melancholijna i ckliwa jak obecnie u innych przedstawicieli tamtej sceny. Całość w punkt połączona niesie mistyczną i o różnych obliczach muzykę, z której płynie duch raczkującego niegdyś bleczura z tamtych ziem, mieszając się z jego współczesnym, bardziej gładkim ujęciem. Dobra, koniec z obiektywizmem. Subiektywnie, to grecki black metal jakiego nie trawię, bo jego nachalny rytualizm i wzniosłość zbyt ostro zalatuje teatralnością. W tej muzyce nie ma zła, no może objawia się ono w niektórych partiach wokalnych, ale jeżeli chodzi o resztę, to wyłapuję tutaj tylko pompatyczność i nadmierną chęć do stworzenia dzieła doskonałego, pięknego w swej ohydzie, co skutkuje albumem przeładowanym wszelką ornamentyką, dla której black metal wydaje się być jedynie tłem. Tłem niepotrzebnym, które wyblakło (trochę w tym prawdy, ale nie generalizujmy), i które zastąpić trzeba czymś skonstruowanym z rozmachem oraz wypchanym czym się da i po brzegi, na miarę wielkiego, czarciego studium. Jednakże nie pozostaje nic innego jak pogodzić się z wizją twórców, którzy tak właśnie pragną przelewać negatywne emocje na pięciolinię, bo odpowiedniego napięcia na „Those Who Dwell Beyond” nie brakuje. Takie postrzeganie black metalu może być intrygujące i przyciągać fanów. Niestety nie dla mnie, gdyż w złowrogości tego materiału, przełożonej na dość wyrafinowaną orkiestrację widzę tylko iluzję.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz