Sypsis
„Annihilated
Existence”
Awakening Records (2025)
Przedrostek „techniczny” stawiany przed jakąkolwiek nazwą gatunku zobowiązuje. Bardzo łatwo zostać bowiem karykaturą zanim się tak naprawdę zacznie i jeśli nie ma się porządnych argumentów w łapach, ale i też w głowie to nie ma co się silić na muzykę kombinowaną. Nadmienię jedynie, że ba warunku muszą być spełnione, aby takie granie miało sens i zostało docenione i może dlatego metalowy światek tak niewiele wypluł dobrych zespołów z przedrostkiem „techniczny”, a jeszcze mniej takich, których pomysły wykraczały poza pierwszy album. Grecki Sypsis na pewno do tego chlubnego grona nie dołączy. Zacznę od tego, że katalog chińskiej Awakening Records do mnie w zasadzie nie trafia, a katalog młodych zespołów z różnych stron świata przypomina raczej kapele z łapanki niż rzeczywiście utalentowane zespoły rokujące na coś więcej. Nie inaczej jest w przypadku reprezentantów Hellady. Grają oni techniczny thrash, a sama wytwórnia wysuwa tu porównania do Sadus i Coroner. Do jednych i do drugich Grekom bardzo, ale to bardzo daleko. Owszem, mamy do czynienia z technicznym graniem, ale tym dźwiękom brakuje życia i mocy. Jest to mieszanie dla samego mieszania, kompletnie pozbawione myśli przewodniej i aż boję się pomyśleć jak brzmiał ich debiut sprzed dziesięciu lat.”Annihilated Existence” pokazuje, że 13 lat wspólnego grania dwóch panów poszło w pizdu, bo jest to po prostu słabe i nieatrakcyjne. Czarę goryczy przelewają wybitnie niedomagające wokale – ni to skrzek, ni to wrzask, ni to growl, ale brzmi to jakby facet miał zaraz zejść i się zakrztusić własnym kaszlem. Okropność. Określenie muzyki Sypsis mianem „Schuldiner dla ubogich’ byłoby pochwałą. Serio. Jest to tak słabe wydawnictwo, że trudno mi znaleźć jakikolwiek argument, aby próbować to bronić, a jeszcze trudniej znaleźć coś, co mi się tutaj podoba. Wychodzi tyle muzyki lepszej niż Sypsis, że szkoda tracić na to czas i życie.
Harlequin

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz