środa, 31 grudnia 2025

Recenzja Ectovoid „In Unreality’s Coffin”

 

Ectovoid

In Unreality’s Coffin

Everlasting Spew Records (2026)

 


Spora była moja podjarka gdy dowiedziałem się, że Ectovoid po siedmiu latach milczenia (ostatnie EP) i jedenastu od czasu wydania swojej drugiej płyty powraca na scenę z nowym materiałem. Nie żebym stawiał ekipę z Alabamy na jakimś piedestale, ale uważam, że to jeden z najlepszych epigonów Immolation ostatnich dwudziestu lat. Wiadomo, dłuższa rozłąka ze sceną przeważnie budzi obawy i raczej nie działa na korzyść zespołu, ale miałem nadzieję, że panowie z Ectovoid pójdą za ciosem i rozwiną formułę Immolaton w jakiś ciekawy sposób. Naiwniak ze mnie, bo „In Unreality’s Coffin” to przeciętny, kompletnie wykastrowany z oryginalności, szary do bólu, współczesny old school death metal, który z muzyką Rossa Dolana i ekipy nie ma już w zasadzie nic wspólnego. Obecne wcielenie Ectovoid doskonale wpisuje się w killtownowy profil death metalu operujące gdzieś na pograniczu death metalu i doom metalu, gdzie Incantation spotyka Bolt Thrower, riffy są generyczne, a studyjne efekciarstwo przyćmiewa faktyczne umiejętności i chęć wychylenia się przed szereg. Trzeci album Amerykanów jest schematyczny do bólu, operujący gdzieś na przecięciu rejestrów wczesnego Phrenelith i Hyperdontii, balansujący pomiędzy dość klasycznymi, deathmetalowymi schematami, a masywnym gnieceniem słuchacza. Niestety ostatnie kilka lat to zalew tego typu kapel i Ectovoid niestety nie ma do zaoferowania w tym momencie absolutnie niczego co by wyróżniło ich z tłumu. Wydaje mi się, że fakt wyzbycie się inspiracji Immolation zadziałał na ich niekorzyść, bo odebrał im atut pokazania jak dobrymi muzykami są. „In Unreality’s Coffin” nie pokazuje niczego ponadto, że panowie z Ectovoid potrafią odnaleźć się we współczesnych realiach, ale nie mają pomysłu na to, jak wyprzedzić deathmetalowy światek, który im trochę odjechał. Ten album zniknie w odmętach historii szybciej niż zdąży się ukazać i mówię to niestety z bólem serca. Po cichu liczę, że muzycy będą potrafili wyciągnąć z niego lekcje i na kolejnym  pełniaku pokazać na co ich naprawdę stać, bo stać ich na dużo i pokazywali to przecież wcześniej. Ja tym razem wysiadam na najbliższej stacji.

Harlequin




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz